Usługi Prześlugi – niech społeczeństwo dowie się, za co płaci!
1. Okazuje się, że Palikot nie sam z siebie taki dowcipny, lecz jego żarty powstają w głowie niejakiego Prześlugi.
Usługi Prześlugi polegają na doradzaniu Palikotowi coraz to nowych pomysłów na skupienie uwagi mediów. Tu wibrator, tak deptanie Dziennika Ustaw, tam znów picie wódki na ulicy. Media biorą to jak świeże bułki.
Prześluga nie tylko doradza Palikotowi jak rozpieprzać autorytet i powagę Prezydenta. W wolnych chwilach doradza również państwu i samorządom. Zlecania otrzymuje od instytucji będących pod kontrola Platformy Obywatelskiej. Gazeta „Dziennik” wylicza te kontrakty.
2. Największy kontrakt, na 2,5 miliona złotych zawarł Prześluga z Ministerstwem Rozwoju Regionalnego na promocję regionalnych programów operacyjnych.
Jak skuteczna jest ta promocja, można przeczytać w dzisiejszej Gazecie Wyborczej – wykorzystanie środków z tych programów jest bliskie 0 procent, gdzieniegdzie w porywach zbliża się do 2-3 procent.
Osobno zarobił pan Prześluga 420 tysięcy złotych na promocji programu operacyjnego województwa lubelskiego. W województwie lubelskim rządzi Platforma, której liderem jest Palikot, ale oczywiście kontrakt Prześlugi nie ma z tym nic wspólnego. Dostał te pieniądze tylko dlatego, że jest dobry, nie dlatego, że obsługuje Palikota.
Promocja Szczecina – prezydent z PO – 150 tysięcy złotych. \Oczywiście bez żadnego związku z Palikotem.
3. Umowa z PFRON – 500 tysięcy złotych. Swoją drogą bardzo jestem ciekaw, jakich usług Prześlugi potrzebuje fundusz pomocy dla niepełnosprawnych? Jaki kit i bajer potrzeba wciskać pokrzywdzonym przez los ludziom, że trzeba było iść po pomoc do takiego magika? Ile wózków inwalidzkich można by kupić dla potrzebujących ludzi za pieniądze, które poszły do Prześlugi?
4. Usługi Prześlugi powinna niezwłocznie zbadać NIK. Powinna skontrolować ich legalność, gospodarność, rzetelność, a przede wszystkim celowość.
Może nawet nie tyle same usługi, ile celowość ich zlecenia przez instytucje państwowe i samorządowe.
5. I nie tylko usługi Prześlugi. Gdzie się człowiek nie obejrzy tam widać ciężkie publiczne pieniądze, wyrzucone w błoto, albo inaczej – wciśnięte do kieszeni cwaniaków.
Urząd Ochrony Konsumentów od ładnych paru miesięcy wzywa przez radio i telewizję przedsiębiorców, żeby się przyznali do zmowy cenowej. Ile kosztują te ogłoszenia i ilu przedsiębiorców dzięki temu przyznało się do winy i zeszło ze złej drogi? Zgłosił się chociaż jeden?
W Gazecie Wyborczej dzień po dniu potężne ogłoszenie, żeby się lekarze zgłaszali na szkolenie za pieniądze z Unii Europejskiej. Gazetę Wyborczą, przy całym szacunku, czyta nie więcej niż 5 procent społeczeństwa, a więc lekarzy tez nie więcej ni 5 procent.
Gdyby informację o szkoleniu rozesłać za pośrednictwem izb lekarskich czy choćby przez ogłoszenia pismach medycznych, dotarcie z informacją byłoby stuprocentowe. Szlag mnie trafia, gdy patrzę na te pieniądze, o które się użeram w Europarlamencie, a ktoś nimi szasta i nabija prywatne kabzy.
6. Panie Prezesie! – zwracam się do prezesa NIK Jacka Jezierskiego – proszę niezwłocznie skontrolować wydatki instytucji rządowych na ogłoszenia prasowe, na usługi doradcze, zwłaszcza w zakresie słynnego PR, bo to hucpa jest niesłychana. Instytucje państwowe za państwowe pieniądze szkolą się nie jak służyć ludziom, ale jak im wciskać kit.
W ciągu kilku dni przygotuję oficjalny wniosek i mam nadzieję, że staremu prezesowi nie odmówi Pan podjęcia tej kontroli.
Oczywiście w ramach kontroli należałoby też skontrolować usługi Prześlugi, Niech społeczeństwo dowie się wreszcie, za co płaci.
7. Jako były prezes NIK, na tym bym zakończył. Jako polityk muszę coś jednak dodać. Zwolennicy Platformy – jeszcze wam mało? Ile jeszcze skandali, ilu jeszcze Misiaków i Palikotów wam potrzeba, byście przejrzeli na oczy i spostrzegli, że towarzystwo jaja sobie robi z Polski?
Janusz Wojciechowski
_________________ "Demokracja to rządy hien nad osłami."
Dla sprawiedliwości cytuję z blogu Jacka Prześlugi:
03 listopada 2009
Niejaki europoseł Janusz Wojciechowski
Dziś będzie dłuższy wpis, ponieważ dziś zajmiemy się europosłem Januszem Wojciechowskim, a europoseł wymaga szczególnej, europejskiej uwagi. Kiedy Dziennik i tak zwani śledczy dziennikarze Cieśla (zmyślacz wywiadów z bankierami) i Majewski poświęcili mi dwa dni swojej uwagi, na blogu skomentował ich wypociny poseł do Parlamentu Europejskiego Janusz Wojciechowski. Oto co przeczytałem o sobie w tekście parlamentarzysty…
Jestem wciskaczem kitu: „Swoją drogą bardzo jestem ciekaw, jakich usług Prześlugi potrzebuje fundusz pomocy dla niepełnosprawnych? Jaki kit i bajer potrzeba wciskać pokrzywdzonym przez los ludziom, że trzeba było iść po pomoc do takiego magika? Ile wózków inwalidzkich można by kupić dla potrzebujących ludzi za pieniądze, które poszły do Prześlugi?”
Jestem cwaniakiem: „Gdzie się człowiek nie obejrzy tam widać ciężkie publiczne pieniądze, wyrzucone w błoto, albo inaczej – wciśnięte do kieszeni cwaniaków.”
Jestem w kręgu podejrzeń: „Usługi Prześlugi powinna niezwłocznie zbadać NIK. Powinna skontrolować ich legalność, gospodarność, rzetelność, a przede wszystkim celowość.”
Jestem anarchistą: „Prześluga nie tylko doradza Palikotowi jak rozpieprzać autorytet i powagę Prezydenta.”
Jestem „Obywatel Niejaki”: „Okazuje się, że Palikot nie sam z siebie taki dowcipny, lecz jego żarty powstają w głowie niejakiego Prześlugi.”
Dzień później anarchizujący cwaniak i wciskacz kitu niejaki Prześluga sam wystąpił do NIK o skontrolowanie jego firm i kontraktów. Niemal w tym samym czasie odezwał się „niejaki poseł Dudziński” zgłaszając do urzędu skarbowego żądanie wszczęcia kontroli i wieszając na mnie psy – mimo otrzymanych wyjaśnień i zaproszenia do wglądu w dokumentację. Dudzińskim zajmę się za kilka dni, teraz przyszła pora na Wojciechowskiego – po zakończonych kontrolach Urzędu Kontroli Skarbowej napisałem wczoraj do europosła następującego maila:
Ja – do posła Wojciechowskiego:
Pan Poseł był łaskaw poświęcić mi swój cenny czas i napisać (18 maja br.) dość długi komentarz o mojej działalności gospodarczej – nie widząc mnie nigdy i nie znając. (…) Niech Panu będzie. Pragnę jednak poinformować Pana, że zakończyła się właśnie ostatnia kontrola moich firm oraz instytucji publicznych, na rzecz których pracowałem – po ponad trzech miesiącach analizy nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości związanych z przetargami, w których uczestniczyłem.
Pan przypisał mi – za Dziennikiem – wszelkie złe cechy. Oczekuję przeprosin i sprostowania. Jako przedsiębiorca i jako obywatel niczym sobie nie zasłużyłem, by pomiatał Pan moim nazwiskiem, nazwami moich firm – i wykorzystywał je do walki politycznej z ludźmi, dla których wykonywałem najzwyklejszą usługę reklamową. Jeśli jest Pan człowiekiem honoru, oczekuję stosownego wpisu na blogu. Pozdrawiam. JP.
Dziś rano przyszła odpowiedź.
Poseł Wojciechowski do mnie:
Szanowny Panie, przeprosin nie będzie. Mój – jak to Pan napisał – cenny czas – poświęciłem nie Panu, lecz instytucjom państwowym, które dawały Panu zlecenia. Pana rozumiem – dawali zlecenia, to Pan brał i zarabiał, Pańskie prawo. Dla mnie jako posła i jako obywatela problemem jest, dlaczego dawali te zlecenia i czy z zamówionych u Pana usług państwo odniosło jakąś korzyść. Moim zdaniem nie odniosło, a pieniądze wydane na zamówione u Pana usługi zostały zmarnowane. Ale to oczywiście nie Pańska wina i wcale mnie nie dziwi wiadomość, że od strony Pana firmy wszystko jest ok. Życzę dalszych sukcesów w biznesie, choć wolałbym, żeby te sukcesy nie były okupione marnotrawstwem publicznych pieniędzy. Z poważaniem Janusz Wojciechowski
Chwilę później odpisałem parlamentarzyście.
Ja do posła Wojciechowskiego:
O czym Pan pisze, Panie Pośle?! Ja nie dostawałem, ale WYGRYWAŁEM w sposób uczciwy, prawny, niepodważalny przetargi oficjalnie organizowane przez instytucje publiczne, polskie i europejskie, dając najniższe ceny i najwyższą jakość! O jakim marnotrawstwie publicznych pieniędzy Pan pisze, jakim prawem? Co to znaczy – "dawali zlecenia"? Co to znaczy: "dawali - brałem"? Jeśli jest Regionalny Program Operacyjny, jeśli są programy unijne typu ZPORR czy EFS, a w nich integralną i obowiązkową częścią jest promocja i reklama programu, a tak było w moim przypadku, to jak może Pan – poseł Parlamentu Europejskiego – pisać o marnowaniu publicznych pieniędzy? Czyż w ten sposób nie można by mojego przypadku rozciągnąć także na Pana – Pan przecież też przejada publiczne pieniądze?
Przepraszam: dyletantowi bym wybaczył i zrozumiał, ale Pana, posła, polityka z długim stażem nie rozumiem. Pan myli pojęcia, mówiąc, że instytucje państwowe coś mi dają. Pan podważa cały koncept wszystkich bez wyjątku programów unijnych, w których zawsze jednym z elementów jest promocja. A ja niczym innym się nie zajmuję. Niczego innego nie robię. Zaś zlecenia dla Janusza Palikota, tak jak dla każdego polityka, mogę wykonywać, bo po to prowadzę działalność gospodarczą, by żyć z takich działań. I nikomu nic do tego. Pan wreszcie obraża moją (i chyba własną też) inteligencję, ignorując zasady przetargowe – w każdym z przetargów startuje jakaś liczba firm, może startować każdy. Czy gdybym wykonywał zlecenia dla Pańskiej partii (a znam takie firmy) i wygrał przetarg publiczny, to też by Pan napisał – dawali... brał... marnotrawstwo... miglanc żyjący z państwowych pieniędzy...?
Na marginesie: żeby wzbogacić Pańską wiedzę w mojej sprawie – napisał Pan, że nic nie zarabiam w relacjach: prywatny-prywatny. Co Pan o tym wie, że pisze takie bzdury? Na kontraktach z firmami prywatnymi od 2006 roku zarobiłem 5 milionów złotych, pracując dla licznych komercyjnych marek. Płacę podatki, rozliczam się co do złotówki z państwem, podlegam kontrolom, które publiczni funkcjonariusze (Dudziński, Brudziński – Pańscy koledzy) nasyłają na mnie, a Pan pisze: miglanc, który żyje z tego co wyciśnie od państwa!? A Pan, za przeproszeniem, z czego żyje? Nie z moich podatków? Nie na mój koszt? A co Pan dla mnie, jako podatnika, zrobił w swoim życiu na ciepłych posadkach w NIK, w Sejmie, w Brukseli?
Pan jest posłem, proszę Pana, obowiązują Pana wyższe standardy. Obowiązuje Pana szacunek wobec podatników, obowiązuje Pana racjonalizm ocen, a nie uleganie byle jakim sugestiom. Z Dziennikiem mam proces sądowy, wytknąłem mu 21 ewidentnych kłamstw na mój temat, dających się udowodnić na dokumentach – złamali Prawo Prasowe nie publikując sprostowań, złamali prawo naruszając moje dobra osobiste; Pan się wpisuje dokładnie w ten sam proceder – jestem dla Pana narzędziem w Pańskich politycznych walkach w kisielu, niczym więcej. Nic dla Pana nie znaczy obywatel, przedsiębiorca, podatnik, bo Pan nie traktuje podatników jako podmioty, Pan używa ich jako instrumentu. Mają Panu zapewnić reelekcję, mają Panu służyć do rozgrywek, a zawsze można im na zakończenie napisać – nie przeproszę, bo marnotrawisz pieniądze. Z takimi poglądami reprezentuje Pan wolną Polskę w Europie. Wstyd mi za Pana.
I faktycznie, nie musi Pan przepraszać. Jest Pan osobą publiczną, piszę do Pana jako parlamentarzysty i pozwolę sobie przytoczyć naszą korespondencję na swoim blogu. Myślę, że Pańscy wyborcy mają prawo poznać także i tę stronę poglądów swojego wybrańca.
Dziś wieczorem poseł odpowiedział.
Poseł Wojciechowski do mnie:
Szanowny Panie! Chłop swoje i pop swoje. Pan wygrał swoje przetargi najuczciwiej na świecie i chwała panu za to. Pod Pańskim adresem nie napisałem ani jednego złego słowa. Natomiast uważam, ze te przetargi były niepotrzebne i że tak zwana promocja programów unijnych to jest w dużej mierze "pic na wodę fotomontaż". Wolałbym, żeby 500 tysięcy złotych, jakie zarobił pan w PFRON poszło nie do Pana, tylko wprost do niepełnosprawnych. Mam prawo tak uważać? Mam! I powiem panu, ze nie jestem w tym poglądzie odosobniony.
Zapewniam tez Pana, ze zbieżność zdarzeń, iż był Pan beneficjentem licznych zamówień publicznych, a równocześnie wykonywał pan usługi na rzecz pana posła Palikota, była najzupełniej przypadkowa. Wierzę w te przypadkowość, bo jakie mam wyjście?
PS. Niech Pan unika sformułowań typu – o czym pan pisze? O czym pan mówi? Nagminnie używał tych zwrotów pan Chlebowski.
I dyskusję zamknąłem swoim mailem.
Ja do posła Wojciechowskiego:
Drogi Panie, nie ja ustalam reguły tej gry, lecz Pan – polityk. Nie ja kreuję zasady podziału środków europejskich – lecz politycy unijni, w tym Pan. Nie ja ustalam kryteria przetargów i warunki ich organizacji – lecz urzędnicy w państwie, w którym Pan jest częścią władzy. Proponuję też Panu precyzję sformułowań: ja nie zarobiłem na PFRON 500 tysięcy złotych – mój zarobek, wynagrodzenie dla firmy za dwa miesiące pracy wyniosło 23 tysiące złotych. Reszta to koszty wykupu miejsca na informacje radiowe i prasowe, w których z jednej strony prezentowano osiągnięcia osób niepełnosprawnych, a z drugiej podawano wiele ważnych danych, adresów i kryteriów. Myśli Pan, że nie było im miło przeczytać i usłyszeć o sobie? Myśli Pan, że niepełnosprawni, którzy w naszych reklamach radiowych ze wzruszeniem mówili o swoich sukcesach żałują, że Unia Europejska zmarnowała na nich pieniądze? Sądzi Pan, że nazbyt często mówi się o nich, pisze, chwali?
Gdyby poszedł Pan innym tropem – najpierw sprawdził, a potem pisał, miałby Pan tę wiedzę. Ale na Pańskim blogu w komentarzach przeczytałem niemal dosłownie: miglanc, który dorabia się na lewych interesach z budżetem państwa. Zero wnikliwości, zero ostrożności, sama czysta satysfakcja – że może Pan przyłożyć facetowi, który przyjaźni się z Januszem Palikotem. Przyjaźnię się – i niczego mu nie zawdzięczam, poza przyjemnością rozmów o winie, polityce i filozofii. I nikomu do tej znajomości nic, zwłaszcza politykom. Nic, nikomu.
A co do słów: proszę wczytać się w retorykę własnego bloga, będzie Panu lżej. Dobra polszczyzna, elegancja-Francja, sam miód. Ja jestem tylko prosty menedżer – to Pan jest Wielki Polityk i od Pana się powinniśmy uczyć. Choć jeśli o mnie chodzi – nie skorzystam...
I tak sobie podyskutowaliśmy. Człowiek to widać nieprzemakalny i mało honorowy – nie stać posła na słowo przeprosin, nie stać na przyznanie się – sorry, zagalopowałem się, nie wiedziałem wszystkiego. Stać posła na drogie garnitury z unijnej pensji i naszych podatków: ciekawe jak się czuje, będąc utrzymankiem cwaniaka, wciskacza kitu, anarchisty z kręgu podejrzeń? Ile wózków inwalidzkich – sięgając do zasobów retorycznych posła – można by kupić za 7665,31 euro brutto, pensję, którą dostaje co miesiąc za siedzenie w parlamentarnym fotelu i pisanie bloga?
antypress (23:33)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum