W kolejowym półświatku krąży plotka, że to właśnie ta trzecia osoba wygryzła Moraczewskiego z PR. Chodzi o Danutę Bodzek, członka zarządu PR, dyrektora ds. pracowniczych. Wcześniej Bodzek była dyrektorem Biura Kontroli Terenowej PKP PR. O przekrętach w tym biurze pod rządami Bodzek pisaliśmy w wątku: PKP Posady Regionalne.
Zastanawiam się jakim cudem ta baba weszła do zarządu PR. Włos z głowy jej nie spadł po ujawnieniu przekrętów w zarządzanym przez nią biurze (tyłek uratował jej poseł Piechociński!). Mało tego, w "nagrodę" awansowała, a awans ten zawdzięcza wyłącznie politycznym koneksjom (PSL). Czy rada nadzorcza PR składająca się z przedstawicieli marszałków jest aż tak ślepa, głucha i naiwna? Zróbcie z niej jeszcze prezesa spółki, to za pół roku PR przejdą do historii. A tak w ogóle to PSL posiadający znikome poparcie społeczne oscylujące w granicach błędu statystycznego za bardzo panoszy się w PR. O co tu do cholery chodzi?
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Prezes Moraczewski zakpił ze wszystkich swoich fanatyków (także tych piszących pochlebne komentarze na Infokolej. Poprostu postąpił tak jak by zdjął gacie i wypiął na was d...
Według mnie to typowy polityczny aparatczyk przeskakujący ze stołka na stołek, umiejący otumanić lud. Na lotniskach zna się tyle co wół na gwiazdach. To typowa nominacja polityczna.
Jedno jest pewne. Wybór nowego prezesa naświetli przyszłość spółki. Będzie to postępująca agonia i w konsekwencji upadek PR (na czym zależy m.in. Wielkopolsce, Śląskowi, MI i Grupie PKP) albo dalszy rozwój spółki (na czym zależy tylko pasażerom i pracownikom PR). Wszystko w rękach rady nadzorczej, czyli de facto w rękach władz samorządowych. Cokolwiek złego z/w PR się wydarzy, będzie to decyzja POlityczna!
Obawiam się, że nowym prezesem PR zostanie osoba ściśle związana z PKP. W ten sposób PR podzielą los Kolei Dolnośląskich i Kolei Mazowieckich.
Przypomnijmy kilka faktów.
Prezesem KD jest Genowefa Ładniak, od zawsze związana z PKP. Przed przyjściem do KD pracowała w centrali PKP PR, gdzie była pełnomocnikiem zarządu. Zajmowała się głównie uwalaniem połączeń regionalnych na Śląsku, Opolszczyźnie i na Dolnym Śląsku - na tym polu odnosiła spore "sukcesy". Jej nominacja na prezesa KD (po ustawionym konkursie!) wywołała na forum nie burzę, a prawdziwy tajfun. Dziś, po roku rządów Ładniak, KD stoją na krawędzi bankructwa, spółka przynosi duże straty, wizerunek firmy zszedł na psy.
Nowy prezes KM Artur Radwan również pracował w PKP PR, był członkiem zarządu. Złożył rezygnację po ujawnieniu na forum przekrętów z jego udziałem:
http://infokolej.pl/viewtopic.php?t=4739
Jak wynika z oświadczenia majątkowego Radwana, po odejściu z PKP PR był bezrobotny. Kto i dlaczego posadził go stołku prezesa KM?
Inny członek zarządu KM Arkadiusz Olewnik również, a jakże, związany jest z PKP. Był członkiem zarządu PKP S.A. i przewodniczącym rady nadzorczej PKP Cargo.
W radzie nadzorczej KM zasiada Michał Panfil, etatowy pracownik centrali PKP PLK.
Jak widać, wszystkie spółki samorządowe nie są wolne od betonu PKP. Kartel ze Szczęśliwickiej ma nad nimi kontrolę poprzez swoich ludzi w zarządach i radach nadzorczych tych spółek. Tylko Moraczewski nie miał żadnych powiązań z betonem PKP. No i w końcu go wygryźli, tak umilając mu życie, że nawet cyborg by tego nie wytrzymał.
Walka o stołek prezesa PR będzie zacięta. Na Szczęśliwickiej już knują jak przejąć całkowitą kontrolę nad znienawidzoną konkurencją. Jedna Bodzek w zarządzie i jeden Kriger w radzie nadzorczej to za mało, by namieszać w PR i udupić interREGIO.
Szkoda, że p. Moraczewski odszedł. oby w raz z nim nie odeszły PR i pociągi. Na bocznice.
Beatrycze, jest takie powiedzenie, ze jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. w tym wypadku pieniądze z dotacji od UMów. Bo w dotacje wliczone są także pensje tych wszystkich dyrektorów, i kierowników.
Victoria, nie znam ludzi którzy zasiadają w radzie PR, ale obawiam się, że masz rację.
Sekita to emerytka, Celiński od tegorcznej jesieni emeryt nadal pobierający płacę prezesa, Kołodziejski emerytem powinien być już w kwietniu nadal pobiera płacę czł. zarządu. Nitkowski nadal pobiera płacę czł zarządu ale za rok już nie i pewnie połaszczy się na stołek w KW. Warsewicz właściwie nijaki, niby Pisowiec a teraz jakby chciał być z niego ludowiec, może po jesiennych wyborach samorządowych spróbuje znowu lansować się w gazetach wykupując artykuły prasowe.
Tak na niezdrowy chłopski rozum to Bodzek ma duże szanse. Nie ma pojęcia i właśnie tacy ludzie zostają w polskich państwówkach prezesami. Aha i jeszcze Radwan przecież musi już coś szukać bo już wszyscy w samorządzie zorientowali się, że to pajac. Może będzie chciał do PR, kompetencje takie jak Bodzek - czytaj wyżej.
Podejrzewam że p. Moraczewski dostał "propozycję nie do odrzucenia" i dlatego odszedł. Stara wiara jeszcze mocno się trzyma więc nie ma się co dziwić. Był za dobry na to stanowisko, jedyny który patrzył na dobro spółki a nie swoje własne.
W dniu dzisiejszym, podczas spotkania związków zawodowych z Zarządem Spółki "PR", Pan Tomasz Moraczewski pojawił się na chwilkę, powiedziawszy kilka serdecznych słów i dając każdemu rękę pożegnał się, gdzie niejednemu związkowcowi łezka poleciała i było widać (smutek i powstrzymujący płacz) po byłym Prezesie, że żal było zostawić, to, co przez x miesięcy się budowało, m. in. "IR".
Podejrzewam że p. Moraczewski dostał "propozycję nie do odrzucenia" i dlatego odszedł.
Nie sądzę. Odszedł, bo chciał, a nie że musiał. Ile można użerać się z betonem PKP, MI, UTK, związkami, marszałkami? Może uznał, że zdrowie psychiczne jest ważniejsze?
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Jest wiadomość z Warszawy, że D.B. hasała dzisiaj na biurku marszałka a więc wynik odnośnie wyboru wydaje się przesądzony Dodam tylko, że mąż w delegacji zagranicznej
Rodriges, jedna z opcji zakłada, że skład zarządu PR nie zmieni się, tzn. pozostanie 3-osobowy. A to oznacza, że Bodzek może zostać prezesem zarządu. To byłaby najgorsza opcja dla PR. I najlepsza dla kartelu PKP.
- Odszedłem dosyć szybko i nie było czasu, aby w zarządzie przeprowadzić jakiekolwiek rozmowy. To być może był błąd. Moim zdaniem jednak zarząd powinien działać w takim składzie, w jakim funkcjonuje teraz. Nowy prezes powinien z niego pochodzić. Nie ma nikogo, kto znałby tę spółkę lepiej, niż obecny zarząd - mówi w wywiadzie dla "RK" Tomasz Moraczewski, były prezes Przewozów Regionalnych.
RK: Jak w nowym miejscu pracy?
Tomasz Moraczewski, prezes Portu Lotniczego w Bydgoszczy, były prezes Przewozów Regionalnych: Nie mogę powiedzieć, że w tej gałęzi transportu jest łatwiej, ale na pewno spokojniej. Infrastruktura i transport to sektor, którym zajmuje się od wielu lat. Biorąc pod uwagę moje doświadczenia chociażby z Przewozów Regionalnych także i w bydgoskim porcie lotniczym na pewno będę chciał wprowadzić kilka ciekawych rozwiązań. Cel jest jeden - bez względu czy jeździ się po torach czy lata - stworzenie połączeń dopasowanych do potrzeb pasażera i dochodowych dla spółki.
Jakie były motywy pańskiego odejścia z Przewozów Regionalnych? Podobno raczej osobiste.
- To suma wielu zdarzeń. Jednak rzeczywiście rodzina miała duży wpływ na moją decyzję... Patrząc na blisko półtora roku w Przewozach Regionalnych to miałem zaszczyt prowadzić spółkę w naprawdę ważnym okresie transformacji. Czasie „przestawiania” jej z byłej spółki grupy PKP na nowoczesnego operatora kolejowego. Wspólnie z Zarządem i właścicielami udało nam się wiele osiągnąć i zmienić na lepsze. To naprawdę budujące.
Był taki moment, w którym wydawało się, że pan i prezes Kuczewska-Łaska zostaniecie odwołani przez radę nadzorczą Przewozów Regionalnych. Udało wam się przetrwać głosowanie, ale później nagle złożył pan rezygnację.
- Poparcie ze strony samorządów, do czasu sławnego głosowania w maju na RN, było duże i to dawało pewne poczucie siły, które przy tak skomplikowanej strukturze, jaką stanowią Przewozy Regionalne, musi być bezwarunkowe. Wydaje mi się, że Zarząd utrzymywał bardzo dobry kontakt z właścicielem, w którego imieniu przecież działał. Zarządzanie spółką wymagało dużej wrażliwości na potrzeby właściciela. Myślę, że udało mi się to osiągnąć, dlatego wniosek o zmiany w zarządzie pojawił się w nieoczekiwanym momencie.
To Wielkopolska chciała pana odwołania?
- Nie, paradoksalnie – Śląsk. O to mam duży żal, ponieważ w tym regionie osobiście się zaangażowałem, przebudowaliśmy rozkład jazdy w taki sposób, żeby był on lepszy dla pasażera. Na Śląsku wzrosły przewozy pasażerskie, widać, że rynek ten odbudowuje się. Nie było sygnałów, że coś jest nie tak. Powiem szczerze, że inicjatywa tego marszałka była dla mnie dużym zaskoczeniem.
A czy nie uważa pan, że sprawdziły się przewidywania, iż spółka z szesnastoma właścicielami nie będzie w stanie prowadzić spójnej polityki?
- Nie do końca. Gdyby nie było takiej „ściany” po stronie PKP SA, co jednak też powodowało tę niepewność właścicieli, gdyby nie było tylu ataków ze strony Grupy PKP, byłoby zupełnie inaczej. Źle przygotowana reforma, źle wydzielone OPM-y, przecież założenia powstawały na Szczęśliwickiej. Proszę spojrzeć: 12 podpisanych umów, na dobrych warunkach, brakuje tylko 3; my nie sprzedaliśmy żadnego majątku jako spółka i tak niewiele brakuje do zbilansowania. Tego nie było nigdy w historii tej firmy. Część marszałków widziała więc, że wszystko idzie w odpowiednim kierunku.
Tymczasem jednak istniało niebezpieczeństwo zaprzestania świadczenia usług przez PR w woj. kujawsko-pomorskim…
- To jest znakomity przykład na kuriozalne rozwiązania, jakie przyniosła reforma polskiej kolei. Doprowadzono do sytuacji, w której poszczególne urzędy marszałkowskie znajdują się w roli właściciela przewoźnika kolejowego oraz jego klienta. Z jednej strony dbają o wynik finansowy swojej spółki, z drugiej, racjonalnie zresztą, starają się optymalizować swoje wydatki na transport kolejowy. Spółka, którą kierowałem, nie podpisała z marszałkiem kujawsko-pomorskim umowy, dlatego, że wartości stawek powstały tak naprawdę w 2006 r. Na rynku kolejowym, który powinien być ustabilizowany i powinna być pewność działania, niestety jest wręcz przeciwnie. Kilka lat temu dzięki takiemu poziomowi stawek, wszystko się bilansowało. Następuje usamorządowienie - przychodzą maszyniści jako pracownicy z PKP Cargo, wydzielany jest OPM, dodatkowo stan linii kolejowych dramatycznie się pogarsza, pasażer odchodzi, mimo bardzo intensywnych działań marketingowych. Kwota, którą kujawsko-pomorskie nie bilansuje się, jest za duża. Ponieważ nie mógł jej przewidzieć zlecający, nie mógł tego zrobić także operator, doszliśmy do wspólnego wniosku, że województwo podpisze z nami porozumienie, marszałek płaci 1/12 sumy dotacji, a z kwotą, której brakuje, spółka idzie do sądu. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież spółka startowała w przetargu. No dobrze, ale prawo dopuszcza, że jeśli nastąpiły okoliczności, których nie można przewidzieć, można zmienić warunki. To naturalne, że spółka w 2006 roku nie mogła przewidzieć, że zmieni właściciela. Naszym priorytetem jest dobro pasażera i myślę, że to zwycięży. Pociągi będą jeździły.
Czy obecny zarząd utrzyma ten kierunek, w którym spółka podążała pod pana kierownictwem?
- Chciałbym, żeby tak było. Jednak moje odejście mogło wzbudzić wątpliwości, że coś jest nie tak. Uważam jednak, że ten kierunek jest dobry, został również pozytywnie zaopiniowany przez radę nadzorczą. Zresztą ten kierunek to realizowana od roku modernizacja i restrukturyzacja spółki, unowocześnianie jej taboru i rozwiązań związanych z zarządzaniem ruchem jak i obsługą pasażerów. Od tego nie ma już powrotu. Spółka musi iść w tym kierunku aby zdobywać - powtarzam zdobywać - nowego pasażera, który dotychczas wybierał chociażby połączenia autobusowe, a docelowo sprostać silnej konkurencji która pojawi się na polskim rynku w przeciągu kilku lat.
Ma pan jakiegoś swojego faworyta do objęcia stanowiska prezesa? Czy powinna to być osoba zupełnie spoza kolei?
- Odszedłem dosyć szybko i nie było czasu, aby w zarządzie przeprowadzić jakiekolwiek rozmowy. To być może był błąd. Moim zdaniem jednak zarząd powinien działać w takim składzie, w jakim funkcjonuje teraz. Nowy prezes powinien z niego pochodzić. Nie ma nikogo, kto znałby tę spółkę lepiej, niż obecny zarząd. Wybór prezesa, który o 180º zmieniłby kierunek, w którym podąża PR, byłoby dużym nieszczęściem. Niecałe 100 mln zł brakuje do zbilansowania spółki. To naprawdę niedużo. InterREGIO cieszy się doskonałą frekwencją. Zobaczymy, co przyniosą wakacje, które zawsze są dobrym okresem, jeśli chodzi o przychody, a koszty przecież nie wzrastają, a wręcz spadają. Wszystkie działania, które były podejmowane ponad rok temu, teraz zaczynają się zazębiać i schodzić: terminale, automaty, REGIOkarta, sprzedaż internetowa – to wszystko zaczyna wreszcie funkcjonować. Jeżeli teraz nastąpi zmiana kierunku, to wszystko może się rozpaść. Póki co wyniki są zachęcające.
Czy można oceniać pańską prezesurę w takiej spółce w takich warunkach zewnętrznych na zasadzie wygrana – przegrana?
- Wygrał pasażer. To brzmi może trywialnie, ale otrzymał on ofertę dostosowaną do jego portfela. Do Przewozów Regionalnych weszła nowoczesność, pracownicy zaangażowali się w proces reorganizacji spółki. Przegraną było to, że przy zrozumieniu Ministerstwa Infrastruktury, przy twardych, ale partnerskich relacjach z PKP PLK i z innymi operatorami, był jeden element w tej całej układance kolejowej, który kompletnie nam nie pomagał, a wręcz przeszkadzał. Była to Szczęśliwicka. Nie było rozmów partnerskich, co jest zupełnie niewiarygodne. Pod koniec już nawet ministerstwo zaczęło podchodzić do nas w odmienny sposób. Wciąż jednak pozostawało PKP SA, które widać, że idzie w kierunku odmiennym od tego, w którym podąża cały świat. Nagle pojawia się opłata dworcowa. Pytam się, skąd samorządy mają wziąć na to pieniądze? Samorządy już łożą na przewozy w regionach ponad miliard złotych rocznie. I nagle ktoś dochodzi do wniosku, że trzeba jeszcze dołożyć 250 mln zł. A tego nie da się przerzucić na pasażera, który nie jest w stanie zapłacić więcej za bilet niż robi to teraz.
Jakimi cechami powinna odznaczać się osoba, która będzie pańskim następcą?
- Musi umieć liczyć i to dobrze liczyć. Nowy prezes musi być także twardy, ale i koncyliacyjny, bo w końcu jest 16 właścicieli i duża rada nadzorcza. Taka osoba musi znać procesy na kolei, a także zależności i problemy z jakimi spółka walczy. Wbrew pozorom przejazdów kolejowych nie można traktować jak rynku FMCG.
Podobno w radzie nadzorczej ścierają się dwie frakcje – zwolenników pańskiej polityki i tych samorządowców, którzy opowiadają się za likwidacją interREGIO i skupieniem się jedynie na przewozach w regionach.
- Podczas głosowania, gdy postawiono wniosek o zmiany w zarządzie, wynik wyniósł 14:4 na naszą korzyść, przy nieobecności marszałka lubuskiego. To było pewne votum zaufania. Ale tak można przecież głosować choćby i co miesiąc. Zarząd powinien mieć jednak komfort pracy i realizować politykę uzgodnioną z radą nadzorczą. W takiej spółce działania muszą być długofalowe i takie one były.
Czym pańska obecna praca będzie się różnić od poprzedniej?
- Mamy jednego głównego właściciela. Inna jest też skala, choć pewne mechanizmy są bardzo podobne. Tak jak wspomniałem na początku: tutaj także pasażer jest najważniejszy.
Będzie pan teraz konkurował z pociągami.
- W jakimś zakresie zapewne tak, jeśli dziś pociąg z Bydgoszczy do Warszawy jedzie blisko 4 godziny to dla wielu osób samolot jest lepszym rozwiązaniem.
źródło: Rynek Kolejowy
_________________ Żelazna kadra też z czasem rdzewieje.
A beton kruszeje...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum