Wysłany: 15-05-2007, 13:52 Tajemnice Kolejowej Oficyny Wydawniczej
Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią otwieram nowy temat. Rzecz dotyczyć będzie Kolejowej Oficyny Wydawniczej. Zanim przejdę do meritum (ale to już nie dziś) najpierw, jak to mam w zwyczaju czynić, artykuł prasowy. Myślę, że będzie to kolejny gorący temat z cyklu "uderz w stół a nożyce się odezwą"... Zapraszam do lektury:
"Z Biegiem Szyn" nr 4 (19)
W budowie w likwidacji
Tygodnik kolejarza wciąż się zmienia. Ale kto go zmienia? Czyli od „Nowych Sygnałów” do „Kuriera PKP”...
W wydawanym przez zależną od PKP S.A. Kolejową Oficynę Wydawniczą tygodniku kolejarza wszystko ciągle się zmienia – tytuł czasopisma, istniejące od lat rubryki, grafika, pracownicy i redaktorzy naczelni. Mało kto jeszcze się łudzi, że zmiany te są zmianami na lepsze. Tygodnik od jakiegoś już czasu przestał być rozchwytywany – nie można już w nim przeczytać, jak dawniej, odważnych tekstów o problemach kolei, kolejarzy i pasażerów.
Przeważa propaganda sukcesu i pełne optymizmu wypowiedzi prezesów. Minęły czasy takich publikacji, jak tekst p.t. „Jak śmieć” („Nowe Sygnały” nr 5 i 6/1999), w którym kolejarka z Dolnego Śląska opisała dramaty zwykłych ludzi w obliczu chaotycznie prowadzonej restrukturyzacji kolei. Nie ma już artykułów krytykujących zawieszanie przewozów na liniach regionalnych – takich jak tekst p.t. „Odcięcie” („Nowe Sygnały” nr 37/2000), który poświęcony był nagłej likwidacji pełnych pociągów na linii Racibórz-Racławice Śląskie. Czytelnicy nie znajdą już tekstów o złych warunkach pracy na posterunkach ruchu – takich jak np. „Zawiało” („Nowe Sygnały” nr 50/1998). Pociągi nadal są likwidowane, warunki pracy ciągle pozostawiają wiele do życzenia, a pracownicy wciąż są zagubieni i obawiają się jutra. Jednak o tym w tygodniku kolejarza raczej już nie przeczytamy. Teraz podstawowe tematy to nagrody i certyfikaty w Grupie PKP oraz coraz lepsze wyniki finansowe zakładów i spółek.
Jeszcze niedawno tygodnik nosił tytuł „Nowe Sygnały”, który stanowił kontynuację ponad półwiecznej tradycji kolejarskiego tygodnika. Nie chodziło tylko o tradycję – chodzi również o jedną z podstawowych wykładni szkoły marketingu – to była po prostu znana i utrwalona marka, która wśród kolejarzy praktycznie wcale nie potrzebowała reklamy. Mimo to, w 2004 roku wydawca podjął decyzję o zmianie tytułu na kilkuczłonowy „Tygodnik Kolejarza – Sygnały Kolejowe – Sygnały PKP”. Żywot tej tytułowej hybrydy nie był długi. Bowiem już na początku 2005 roku pojawiła się nowa koncepcja – nowa i kompletnie zrywająca z tradycją tytułu „Sygnały”. Na początku tego roku ukazał się „Kurier PKP”. Tę zmianę tytułu zasugerował Jacek Prześluga, wówczas dyrektor biura marketingu i komunikacji społecznej w centrali PKP S.A., a obecnie prezes PKP Intercity. Nieustanne zmiany tytułów dobrze określił jeden z dziennikarzy tygodnika kolejarza. Kiedyś na jednej z konferencji pół żartem stwierdził, że wszystko to przypomina mu oficjalną nazwę nigdy nie wybudowanej elektrowni jądrowej: „Elektrownia Jądrowa Żarnowiec w budowie w likwidacji”. Określenie „w budowie w likwidacji” jak ulał pasuje do tygodnika kolejarza. Ciągłe chaotyczne zmiany tłumaczone są koniecznością budowy nowej formuły pisma, lecz tak na prawdę wszystko zmierza do stopniowej likwidacji periodyku.
Redaktorem naczelnym tygodnika kolejarza występującego pod nazwą „Kurier PKP” od początku był Rafał Zarzecki, który pracował w tygodniku kolejarza od 1998 roku – początkowo jako dziennikarz, później jako sekretarz redakcji i od listopada 2004 roku jako redaktor naczelny. Nowopowstały tytuł „Kurier PKP” brzmiał prawie identycznie do tytułu „PKP Kuriera” – istniejącego od ponad dziesięciu lat wykładanego w pociągach czasopisma dla pasażerów. W związku z tym „PKP Kurier” został zlikwidowany. Mimo że mając wielu reklamodawców, przynosił zyski...
Zmiany tytułów to nie wszystko. Jeszcze częściej niż tytuły w tygodniku zmieniali się redaktorzy naczelni. System zazwyczaj był taki: redaktorem na kilka miesięcy zostawał, co róż to inny z dziennikarzy tygodnika kolejarza. Ale ostatnio i to się zmieniło. Pojawił się człowiek z zewnątrz. Nowym redaktorem naczelnym została 30-letnia Ewa Nowaczyk, do niedawna jeszcze szeregowa dziennikarka poznańskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Ale po kolei. Gdy Rafał Zarzecki był jeszcze naczelnym „Kuriera PKP”, Jacek Prześluga, prezes PKP Intercity, polecał mu Ewę Nowaczyk, jako zdolną dziennikarką, która należałoby zatrudnić w zespole redakcyjnym „Kuriera PKP”. Zarzecki jak zwykle na tego typu propozycje odpowiedział typowo – zaproponował Prześludze, by przysłał tę dziennikarkę, a wtedy najlepiej będzie można się przekonać, jak pisze i czy nadaje się do tygodnika kolejarza. Życie potoczyło się inaczej. Wkrótce po tej rozmowie Rafał Zarzecki przestał być redaktorem naczelnym „Kuriera PKP”, a jego miejsce zajęła... Ewa Nowaczyk.
Nowaczyk zaczęła kierować redakcją na przełomie kwietnia i maja. Jest to jej pierwsze zetknięcie z mediami kolejowymi. Wcześniej zdarzało jej się jedynie od czasu do czasu napisać coś o kolei w poznańskiej „Gazecie Wyborczej”, jednak przede wszystkim zajmowała się tematyką rowerową i przyrodniczą. Rafał Zarzecki nie tylko stracił stanowisko redaktora naczelnego, ale przestał być również pracownikiem Kolejowej Oficyny Wydawniczej. Od prezesa Piotra Podsiadło otrzymał wypowiedzenie, którego uzasadnieniem były „utrata zaufania” i „niewywiązywanie się z obowiązków dbania o dobro zakładu pracy oraz narażenie go na szkodę poprzez niewłaściwy kontakt z prenumeratorami oraz wywoływanie z nimi konfliktów”. Dziwne, zwłaszcza że w czasie, gdy Rafał Zarzecki szefował tygodnikowi kolejarza nakład wzrósł o 10%. Co więcej, decyzją prezesa Piotra Podsiadło Zarzecki regularnie otrzymywał premie uznaniowe. Premie nagle zamieniły się w wypowiedzenie. Z redakcji odchodzą następni ludzie z dawnego zespołu. Są wyrzucani lub sami rezygnują, nie chcąc dalej pracować w takiej atmosferze.
Pretekstem wypowiedzenia dla Zarzeckiego było nieporozumienie z Warszawską Koleją Dojazdową. Jedna z osób z WKD udzieliła informacji do tekstu przygotowywanego przez dziennikarza „Kuriera PKP”. Po pewnym czasie zreflektowała się i chciała cofnąć wcześniej wypowiedziane słowa – czyli innymi słowy nie dopuścić do publikacji tekstu poświęconego „wukadce”. Było już za późno, więc redakcja tygodnika kolejarza się na to nie zgodziła. Jednak zdecydowano się „złagodzić” ten dyskusyjny artykuł. Mimo to osoba z WKD nie była zadowolona i nazwała dziennikarza „Kuriera PKP” bezczelnym. Rafał Zarzecki wziął więc go w obronę. Naraził się tym prezesowi Kolejowej Oficyny Wydawniczej, który zarzucił mu wspomniany już wcześniej „niewłaściwy kontakt z prenumeratorami”. Warszawska Kolej Dojazdowa prenumeruje bowiem kilka egzemplarzy tygodnika kolejarza. To pokazuje, dlaczego w „Kurierze PKP” o kolei pisze się właściwie tylko dobrze.
Zarządy spółek Grupy PKP są bowiem jednocześnie bohaterami tekstów, ich czytelnikami, a także prenumeratorami. W związku z tym w przypadku jakichkolwiek nieporozumień, w każdym momencie mogą zrezygnować z prenumeraty i pozbawić Kolejową Oficynę Wydawniczą części wpływów. Tym sposobem pieniądze stały się ważniejsze niż rzetelna publicystyka opisująca nie tylko sukcesy, ale również porażki, problemy czy konflikty. Rafał Zarzecki po usunięciu z redakcji zwrócił się do Andrzeja Wacha, prezesa PKP S.A. Skierował do niego zażalenie, w którym krok po kroku odsłania kulisy swojego odwołania i zwraca się z prośbą o interwencję. Treść odwołania otrzymali także szefowie kolejarskich związków zawodowych, a także minister infrastruktury oraz prezes Najwyższej Izby Kontroli. Redakcja „Z Biegiem Szyn” również otrzymała kserokopię owego zażalenia – na jego podstawie powstał niniejszy tekst. Pismo do prezesa Wacha Rafał Zarzecki zakończył słowami: zwracając się do Pana z powyższą skargą wierzę, że będzie Pan w stanie, jako kierujący Grupą PKP, skorygować arbitralne i niewłaściwe decyzje podjęte przez jednego z prezesów podległej Panu spółki. Chodzi nie tylko mój interes własny, ale także o dobro Kolejowej Oficyny Wydawniczej, w której permanentny brak stabilizacji kadrowej, nepotyzm i pomiatanie ludźmi stało się niebezpieczną i złą normą postępowania kierownictwa spółki. Informuję jednocześnie, że decyzję o odwołaniu zaskarżyłem do Sądu Pracy (...).
Tygodnik kolejarza stał się gazetą dworską, której lektura wywołuje zadowolenie na twarzy prezesów i dyrektorów, lecz wcale nie dostarcza im wiedzy o problemach, którymi żyją kolejarze na sieci.
W poprzednim numerze „Z Biegiem Szyn” ukazał się tekst p.t. „W budowie w likwidacji”, który poświęcony był sytuacji w tygodniku „Kurier PKP”. 5 lipca ten artykuł został przedrukowany w „Serwisie Prasowym” wydawanym przez PKP Polskie Linie Kolejowe. Jednak już następnego dnia w „Serwisie Prasowym” PKP PLK została zamieszczona bezprecedensowa wypowiedź rzecznika prasowego „peelki” Krzysztofa Łańcuckiego, w której przeprasza za przedrukowanie w „Serwisie Prasowym” tekstu niezgodnego z linią programową, a przy okazji atakuje autora owego tekstu i napomina go, że są znacznie ważniejsze sprawy niż ta, którą się zajął. Poniżej zamieszczamy pełną treść owej wypowiedzi.
W „Serwisie Prasowym” zamieszczamy głównie artykuły związane z infrastrukturą kolejową i wszystkim, co z nią związane: przewozami, techniką, prawem polskim i międzynarodowym. Inne artykuły przedrukowujemy w miarę wolnego miejsca. W „Serwisie Prasowym” z dnia 5.07.2005 znalazł się tekst z numeru 7-8 „Z Biegiem Szyn” zatytułowany „W budowie w likwidacji”, a dotyczący „Kuriera PKP”. Artykuł nie porusza żadnego z wyżej wymienionych problemów. Znalazł się w „Serwisie Prasowym” w wyniku nieporozumienia. Nie było naszym zamiarem nagłośnienie polemiki, która nijak się ma do infrastruktury kolejowej. Przepraszam. Kłótnie w wąskim gronie dziennikarzy piszących o i dla kolei niczemu nie służą. Mamy do załatwienia znacznie ważniejsze sprawy, niż atakowanie nowej naczelnej za to, że jest nowa. Każdy kiedyś był „nowy”. Czyż nie tak, Panie Karolu?
Mówiąc szczerze podejmowanie dyskusji z rzecznikiem Krzysztofem Łańcuckim nie jest dla mnie łatwe. Trudno się bowiem sprzeczać z osobą, którą się szanuje i której wiele się zawdzięcza. Ale pytaniem „Czyż nie tak, Panie Karolu?” po prostu czuję się wywołany do odpowiedzi. Niniejszym więc odpowiadam. Na początku jednak ostrzegam i przypominam, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż tylko rzekomy atak na nową redaktor naczelną za to, że jest nowa. Przykro mi, że Pan rzecznik Krzysztof Łańcucki odniósł tylko to jedno jedyne wrażenie po lekturze całostronicowego artykułu, który poświęcony był nie tylko ostatnim zmianom personalnym, lecz aż siedmiu latom z historii tygodnika kolejarza.
Sprawą atmosfery panującej w Kolejowej Oficynie Wydawniczej – spółce wydającej tygodnik „Kurier PKP” zająłem się, ponieważ po rozmowach z dziennikarzami tygodnika (obecnie już nie pracującymi w redakcji) uznałem, iż nie można problemów mających miejsce w spółce wydającej tygodnik kolejarza potraktować tylko i wyłącznie milczeniem. A to z tego względu, że problem dotyczy nie tylko wąskiego grona dziennikarzy kolejowych, tak jak Pan twierdzi, lecz całej polskiej kolei. „Nowe Sygnały” przez ostatnich kilka lat z rozchwytywanego przez kolejarzy tygodnika traktującego o sukcesach, radościach, ale jednocześnie również o problemach, porażkach i konfliktach, stały się gazetą dworską, w której teksty donoszą właściwie tylko o tym, jak to na polskiej kolei jest lub wkrótce będzie dobrze. Gazetą dworską, której lektura wywołuje zadowolenie na twarzy prezesów i dyrektorów, jednak wcale nie dostarcza wiedzy o problemach, którymi żyją kolejarze na sieci oraz koledzy-dyrektorzy z innych spółek.
Ostatnie zmiany w „Kurierze PKP” niestety tylko utwierdziły mnie w powyższym przekonaniu. W krótkim czasie z redakcji kolejarskiego tygodnika pozbyto się dziennikarzy od lat zajmujących się koleją, znających ludzi i realia, rozumiejących to, co widzą. Dziennikarzy dla których źródłem tematów nie są jedynie gabinety dyrektorów i komunikaty rzeczników prasowych, ale odległe stacje, nastawnie, strażnice przejazdowe czy przedziały służbowe w lokalnych pociągach. W zamian przyjmuje się osoby, których praca w „Kurierze PKP” jest pierwszym bliższym zetknięciem z koleją. Nie można powiedzieć, że jest to tylko zmiana dotychczasowego redaktora naczelnego na nową redaktor naczelną. Zmiany personalne w tygodniku kolejarza idą w parze z czymś dużo poważniejszym – zmianami programowymi. Obecnie w „Kurierze PKP” teksty są do przesady skracane, przy adiustacji wycina się stwierdzenia napisane językiem fachowym czy zawodowym. Tygodnik kolejarza na naszych oczach przestaje być tygodnikiem skierowanym do kolejarza. Trudno mi uwierzyć, Szanowny Panie rzeczniku, że Pan tego nie widzi.
Nie ten zły ptak, co własne gniazdo kala, jeno ten co mówić o tym nie pozwala – cytując słowa Cypriana Kamila Norwida chcę przypomnieć, że jeżeli nie pisze się o problemach, to nie znaczy, że one nie istnieją. Są błędy, są porażki, są niepowodzenia i trzeba stawiać im dziennikarskiego czoła. Trzeba również pamiętać o tym, że prawda bierze się z wielu punktów widzenia, a nie z odgórnie prowadzonej propagandy sukcesu.
Chciałbym zwrócić uwagę Pana Krzysztofa Łańcuckiego i wszystkich zainteresowanych czytelników na wydawany przez Komendę Główną Policji miesięcznik „Policja”. Policja jest formacją, która w stopniu o wiele większym niż kolej musi dbać o dobór ujawnianych informacji, koncepcji i konfliktów. A mimo to co miesiąc ukazuje się pasjonujące czasopismo, które nie unika trudnych tematów. Dla przykładu ostatnio w miesięczniku „Policja” pisano o przełożonych (konkretnie, z nazwiskami), którzy według podwładnych nadużywają swej pozycji. Poruszono również problem łapówkarstwa wśród funkcjonariuszy. W „Policji” można przeczytać wywiady z politykami i ekspertami krytykujących pracę obecnego kierownictwa policji. To nie wszystko – na łamach „Policji” dyskutowano również o koncepcji ewentualnej likwidacji Komendy Głównej Policji. A przypominam, że „Policję” wydaje Komenda Główna Policji! Przecież miesięcznik „Policja” mógłby informować jedynie o sukcesach i prezentować optymistyczne statystyki. Jednak szefostwo Komendy Głównej Policji oraz redakcja „Policji” rozumieją, że przed prawdą i problemami nie da się uciec i dlatego trzeba po prostu się nimi zajmować! Przecież chowając głowę w piasek, niczego nie zmienimy na lepsze, a jedynie będziemy żyć w błogim przeświadczeniu, że tak dobrze, jak teraz, nigdy jeszcze nie było.
I w tym wszystkim chodzi mi jedynie o to, aby folderowy „Kurier PKP” stał się wreszcie tygodnikiem dla kolejarzy – zarówno tych z dyrekcyjnych biurowców jak i tych z nastawni na lokalnych liniach. Bo wszyscy kolejarze mają problemy. I wszyscy kolejarze powinni móc o nich przeczytać oraz napisać w swojej kolejarskiej gazecie. Dyskusja nad problemami jest przecież podstawowym czynnikiem prowadzącym do ich rozwiązania. Czyż nie tak, Panie Krzysztofie?
Przeważa propaganda sukcesu i pełne optymizmu wypowiedzi prezesów. Minęły czasy takich publikacji, jak tekst p.t. „Jak śmieć” („Nowe Sygnały” nr 5 i 6/1999), w którym kolejarka z Dolnego Śląska opisała dramaty zwykłych ludzi w obliczu chaotycznie prowadzonej restrukturyzacji kolei.
Założę się, że tą kolejarką z Dolnego Śląska była Krycha. Tak samo jak z tym wywiadem w "Wolnej Drodze" z anonimową pracownicą PKP PLK z Dolnego Śląska.
System zazwyczaj był taki: redaktorem na kilka miesięcy zostawał, co róż to inny z dziennikarzy tygodnika kolejarza
Dobre. Pełen socjalizm. Kolesiostwo niezłe. Ja się z czymś tak KURIOZALNYM nie spotkałem w ŻADNEJ gazecie miejskiej, powiatowej, wojewódzkiej, regionalnej i ogólnopolskiej, a przez 15 lat pisywałem (i kontakt z naczelnymi lub szefami działów miałem) w kilkudziesięciu tytułach najróżniejszej wielkości - od Gazety Wiązowskiej, Gazety Oławskiej, Kuriera Brzeskiego, Panoramy Brzeskiej do Newsweeka, Rzepy, Wyborczej, Wprost czy Polityki .
Przyznaję - "NOWE SYGNAŁY" za starych czasów były tygodnikiem całkiem niezłym - sam to pismo prenumerowałem. Mam nawet całe stosy w szafie. Ale to nie JP je rozwałił. Brak obecnie czegoś takiego - bardzo brak, mimo wielu kolorowych miesięczników branżowych.
Z drugiej strony tygodnik w części został zastąpiony... szybkim przepływem informacji w necie. Takie czasy.
Zgadzam się z artykułem red. Trammera i myślę, że wielu kolejarzy też to potwierdzi, że "Kurier PKP" (czyli dawne "Nowe Sygnały") stał się propagandową tubą prezesów i dyrektorów PKP. To pismo nie służy kolejarzom z linii tylko władzy PKP. Dziękujemy panie Prześluga, że pozbawił nas pan tygodnika kolejarzy! Teraz jest to tygodnik betonu PKP, którego nawet czytać się nie chce!
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Gurdol1, stwierdzam po paru twoich ostatnich wypowiedziach (nie będę cytować), że bez wazeliny wchodzisz JP w... wiadomo w co. Może dla ciebie i dla dzieciaków z IC Forum JP jest postacią kultową, idolem, guru, bożyszczem, czy jak to tam zwał, ale zaczynasz się troszkę ośmieszać. Myślę, że nie tylko ja tak uważam.
_________________ "Demokracja to rządy hien nad osłami."
Mam nadzieję, że zainteresowani tematem KOW-u zapoznali się z artykułami Karola Trammera. Pora teraz na informacje, do których, zainspirowana publikacjami w "Z Biegiem Szyn", dotarłam zbierając różnymi kanałami przez kilka ostatnich miesięcy. Ponieważ lubię podsycać temperaturę dyskusji, informacje te będę serwować na raty. Zatem dziś tylko o Piotrze Podsiadło - poprzednim prezesie Kolejowej Oficyny Wydawniczej...
Podsiadło był kieleckim radnym z ramienia SLD, pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Rady Miasta. Na kolej wprowadził go Muszyński - ówczesny wiceminister infrastruktury (Rząd SLD). Prezesem KOW-u Podsiadło był od czerwca 2002 roku.
Z tego co słyszałam Podsiadło dźwignął KOW z kłopotów finansowych. Do pewnego momentu był w porządku i dbał o interes firmy, dopóki Wach nie sprowadził do PKP Jacka Prześlugi... Nagle chłopakowi odbiło, bo zamiast zająć się prezesurą, wmieszał się w wielką politykę. A wielka szkoda, bo z KOW-u można było zrobić perełkę.
Z tego co mi wiadomo, Podsiadło traktował Prześlugę (ówczesnego rzecznika PKP S.A.) jak guru i ślepo wykonywał jego polecenia. Za namową Prześlugi i za cichą aprobatą Wacha, Podsiadło wypier... z KOW-u cały zespół doświadczonych dziennikarzy branżowych. Nie było żadnych przesłanek merytorycznych ku takim działaniom. Nie wiem co kierowało Prześlugą, być może obawiał się, że zaczną grzebać w jego przeszłości. A może znajdą coś innego...
Temat czystek w KOW oczywiście jeszcze rozwinę... Na koniec powiem tylko, że dziś Piotr Podsiadło pracuje w Centrali PKP S.A. Siedział trochę w Biurze Marketingu, od Kuczyńskiego przesunęli go do Wrzoska. Od Wrzoska pogonili gdzieś dalej... To niebywałe jak Podsiadło sprawdza sie na każdym stołku i w każdych warunkach. Co robi teraz tego dokładnie nie wiem, bo w kolejowym światku Centrala PKP S.A. uchodzi za przechowalnię bądź poczekalnię, więc jest pewne, że jeszcze o nim usłyszymy. Krąży bowiem opinia (i to się zgadza z faktami), że Wach broni Podsiadło jak niepodległości. Dlaczego? Może chodzi o poparcie gdy nowe "stare" wróci?
Za namową Prześlugi i za cichą aprobatą Wacha, Podsiadło wypier... z KOW-u cały zespół doświadczonych dziennikarzy branżowych.
Prawidłowo. Co mu się będzie element, co to pisać nie umie i błędy ortograficzne robi - jak to pisał wcześniej JP- po redakcyi panoszył? Tak robią wszyscy, co to na kolej skądyś przyszli i za ostatnią deskę ratunku dla swej zwichniętej kariery ją mają. Tak robią ci, co to kolej poznają na stanowiskach prezesów. Oj, była kiedyś pragmatyka. Były półroczne staże na referendarza kp. Były wymogi wykształcenia i stażu pracy dla szeregowych i vipów. Nikt nie nazywał tego polityką personalną ani ścieżką kariery. To wymyślono dopiero w latach 90., testy psychologiczne do weryfikacji niepokornych też. Dzisiaj wystarczy rzucić hasło "giełda" i ono wystarcza za kwalifikacje. No, potrzebne też są pleeeeeeecy! Resztę robią firmy konsultingowe i doradcy ze spółki TOR.
Pan Prześluga, który w środowisku MK nie mających żadnego pojęcia o realiach w PKP uchodzi za niszczyciela betonu PKP, faktycznie swoją działalnością wzmocnił ten beton i zadbał o jego pozytywny lecz fałszywy wizerunek. Doprowadził do upadku świetne "Nowe Sygnały" i w zamian stworzył propagandową tubę swoich kolesi z zarządów kolejowych spółek. To już lepsza jest związkowa "Wolna Droga"! Brawa dla pana Prześlugi!
_________________ Żelazna kadra też z czasem rdzewieje.
A beton kruszeje...
"System zazwyczaj był taki: redaktorem na kilka miesięcy zostawał, co róż to inny z dziennikarzy tygodnika kolejarza"
Gurdolfie drogi. Muszę niestety przyznać rację Picolo. Z nieznanych mnie przyczyn - tobie może znanych - cmokasz JP w czekoladowe oko. Żeby nie rzec w d...
Wbrew temu co napisał JP - Mąż Opatrznościowy PKP - nie było potrzeby wspomagania finansowego KOW-u ponieważ ten, finansowo stał bardzo dobrze. Dopóki oczywiście Prześluga nie wprowadził swoich "porządków", rodem z wielkiego świata biznesu. A na marginesie - nie zastanawiałeś sie nigdy nad tym co Prześluga robił na PKP ? Czemu taki"tuz" biznesu zajmuje sie jedną z ostatnich państwowych spółek. Chyba z przyzwyczajenia, bo póki co to na państwowym "najcieplej" a i najlepiej obraca sie kasą firmy państwowej. W firmach prywatnych czy z większościowym udziałem kapitału zagranicznego ten polski Milo Minderbinder nie zagrzałby długo miejsca.
Jeśli chodzi o rotacje naczelnych w tygodniku. Drogi Gurdolfie nie zrozumiałeś. Były to tylko pozorne zabiegi prezesa ( dziennikarze sami z siebie takich decyzji kadrowych nie podejmują) o poprawę wizerunku tygodnika, by móc wreszcie zatrudnić gwiazdę polskiego dziennikarstwa p. Nowaczyk.
Niemalże od początku zaistnienia na rynku tygodnika pod zmienionym (po co ?) tytułem, głosy były na nie. Oczywiście tutaj może odezwać się Prześluga i Podsiadło, że bzdura. Wszyscy byli zachwyceni. Oczywiście Panowie, tak mówiono wam face to face. Padliście Panowie ofiarą Polskiej Szkoły Obłudy.
Nakład spadł, i to znacznie. Czy to wina błędów merytorycznych Pań Nowaczyk, Maciejewskiej i nowego, świeżego narybku dziennikarskiego czy też żle albo wcale nie prowadzonego marketingu. Dziwne, bo po zmianach, wg przepisu Pana Prześlugi w KOW-ie zostali tylko "najlepsi".
Gurdolfie drogi. Muszę niestety przyznać rację Picolo. Z nieznanych mnie przyczyn - tobie może znanych - cmokasz JP w czekoladowe oko. Żeby nie rzec w d...
Ano cmokam. Bo jest za co (i nie muszę tego przypominać - opisywano to sto razy; także na tym forum oraz IC Forum). Cmokam też, szanuję i oddaję hołd wszystkim TYM, którym zależało i zależy na ROZWOJU kolei: lokalnej, regionalnej, międzyregionalnej. Cmokam również pana dyrektora Andrzeja Chańko za to, czego dokonał WESPÓŁ z miłośnikami w swoim regionie. Cmokam Halinę Sekitę - prezesa Kolei Mazowieckich za rozmach w bardzo trudnych warunkach. Cmokam każdego kto NIE straszy likwidacją linii, pociągów, kto nie szantażuje pasażerów i samorządy, kto wspiera powstawanie prywatnej konkurencyjnej kolei. Cmokam także tych wszystkich kolejarzy z PKP, którym jeszcze się chce i zależy, bo praca - za niewolnicze grosze - jest dla nich drugim życiem i pierwszą pasją (a znam takich). Cmokam wszystkich popierających i działających dla potrzeb dynamicznego rozwoju naszej kolei - łącznie z koleją państwową (dla przykładu - popieram inicjatywę zakupu składów zespolonych, modernizację linii do 200/250 km/h etc.).
Czemu taki"tuz" biznesu zajmuje sie jedną z ostatnich państwowych spółek. Chyba z przyzwyczajenia, bo póki co to na państwowym "najcieplej" a i najlepiej obraca sie kasą firmy państwowej. W firmach prywatnych czy z większościowym udziałem kapitału zagranicznego ten polski Milo Minderbinder nie zagrzałby długo miejsca.
Panie Janie Rozner... Uśmiałem się aż mnie brzuch boli. Pan pozwoli, że poproszę, aby mnie nie rozśmieszać, bo szkoda mojego brzucha
Ja Panu to zdanie przypomnę za jakiś czas - a czas teraz leci szybko - mam nadzieję, że zachowa się na forum.
Z serdecznymi pozdrowieniami
Robert Wyszyński
PS. Jam nie "Gurdolf" - jeno "Gurdol1" (znaczy: Gurdol Pierwszy - Kosmita taki, hi, hi)
Panowie, proszę o rozwagę. Nie tylko pan Prześluga jest tematem tego wątku, a już na pewno nie jego PRZYSZŁOŚĆ.
Zainteresował mnie ten temat, a szczególnie niejaki Podsiadło, o którym słyszę pierwszy raz. Piotr Podsiadło czyli PP. Te inicjały parokrotnie pojawiały się na forum w wypowiedziach Krychy:
Włoszczowa Północ - fakty i mity z 01.03.2007
Na długo przed wyborami parlamentarnymi panowie A.W., J.P., S.K., K.T., P.P. i paru innych "tuzów" polityczno-kolejowego biznesu, obstawiało się politycznie ze wszystkich stron. Zresztą jeden z w/w panów podczas jednego z oficjalnych spotkań powiedział, że właśnie trwają prace nad zapewnieniem sobie, tj. członkom w/w grupy (nazwiska wtedy nie padły) ciągłości sprawowania władzy na kolei. Ponadto osoba ta zaznaczyła, że wykorzystuje w tym celu wszystkie możliwe sobie sposoby i znajomości polityczne (w tym PO).
Jak się później okazało kiepscy z nich byli polityczni wizjonerzy, ponieważ na ich liście nie było PiS-u. A chłopaki nie przewidzieli tylko jednego - że wybory wygra właśnie PiS.
(...)
Dowiedziałam się od zaufanej osoby, że na pół roku przed głośnym otwarciem stacji Włoszczowa Północ, panowie A.W. i K.T. latali do Sejmu na rozmowy z Gosiewskim. Wtedy coś Gosiewskiemu obiecali, a tym czymś musiał być przystanek na CMK we Włoszczowie. Mało tego, również S.K. z P.P. u boku biegał po korytarzach Sejmu i wszystkim z PiS-u, w tym Gosiewskiemu, prezentował P.P. jako zdolnego, młodego managera z Kielc.
W wątku Wieści z Warsu podczas wymiany zdań z panem Prześlugą próbowałem rozszyfrować te inicjały i wtedy brakowało mi właśnie PP. Nie zainteresowałbym się tym gdyby nie słowa pana Prześlugi:
A na boku - do kolegi pod symbolicznym nikiem Antybeton - inicjały JP nosi także Jerzy Polaczek, gdyby Pan nie wiedział. I paru innych też. W sprawie Włoszczowej zabierałem głos wielokrotnie. Czułbym się zaszczycony mogąc uczestniczyć w podziale łupów poliycznych związanych z tym słynnym peronem i generować jego powstanie wspólnie z panem Gosiewskim i Polaczkiem. Niestety, jakby to ująć, za cienki Bolek ze mnie był. Nie miałem stałych kontaktów z dyrektorem gabinetu politycznego ministra, nie biegałem na kawki i nie budowałem solidarnej kolei.
Gdy "rozszyfrowałem" na forum wszystkie w/w inicjały z wyjątkiem PP, pan Prześluga na to mi odpowiedział:
No i masz teraz, Człowieku, problem: kto to jest PP? Bo cała reszta szajki została sprawnie i szybko zdemaskowana. To my! Ja z Kogutem, Wachem i Tchórzewskim! Gruppenfuhrer WOLF! Jakaż przenikliwość, Hans!
Skąd ta nerwowość u pana Prześlugi? Wtedy porzuciłem swoje domysły, do czasu gdy niedawno w wątku Korupcyjny proceder w PKP IC Krycha napisała:
Skoro jest tak źle to po co się Pan pchał do PKP? Został pan "ściągnięty" przez Wacha (i proszę nie zaprzeczać, bo ja swoje wiem, nie wiem tylko kto Pana polecił Wachowi, ale w końcu i do tego dojdę) do Centrali PKP SA na stołek rzecznika prasowego. W międzyczasie nieźle Pan namieszał w KOW, ale to temat na oddzielną dyskusję. Potem ni stąd ni zowąd dzięki Wachowi wskoczył Pan na stołek prezesa PKP IC - flagowej spółki PKP, nie mając wcześniej absolutnie żadnego doświadczenia w tej branży. Ominęły Pana powyborcze roszady, bo jeśli chodzi o spółki PKP to kaczyści wymienili wszystkich, ostał się tylko Wach, Prześluga i Skobel, który jest kolesiem Wacha, zaś Śmigiera ma rodzinę w Rządzie IV RP i też był nieusuwalny. Wniosek: stoi za Panem Wach. Gdyby nie okoliczności, które zmusiły Pana do dymisji, najprawdopodobniej dalej byłby Pan prezesem PKP IC.
Na to pan Prześluga:
Pytanie o to, kto mnie polecił Wachowi... Otóż nikt, wierzy Pani? Złożyłem, jako człowiek prowadzący działalność gospodarczą, ofertę firmie PKP Energetyka (to branża, którą - tak się składa - nieźle znałem). Pojechałem na spotkanie, był październik 2004 roku, przyjął mnie wiceprezes Skobel, w trakcie spotkania wszedł jego szef, Andrzej Wach. Było to dwie godziny przed posiedzeniem rady, która miała go desygnować na szefa całego PKP. Wach zadał parę zdawkowych pytań, nie z nim byłem przecież umówiony, po czym spytał - a co by pan zmienił na kolei, gdyby to od pana zależało? Więc mu naplotłem, pamiętam, strasznych bzdur o promocji, czystości, ofercie itp. Ja - nie jeżdżący pociągami! Wróciłem nocą do domu i wkuty na siebie, że nagadałem Wachowi takich głupot, nieprzygotowany do rozmowy, późną nocą napisałem 12 stron programu zmian na kolei, widzianych moimi oczami. Odetchnąłem skończywszy pisać, bo wydawało mi się, że wychodzę z twarzą. Wysłałem maila do Wacha, poszedłem spać przed piątą rano, o dziewiątej obudził mnie Wach (miał wizytówkę) i zapytał, czy chciałbym ten program wcielić w życie. Odparłem, że tak. Więc umówiliśmy się na 14, do Warszawy poleciałem samolotem (widzicie? nie koleją), to był czwartek, spotkał się ze mną zarząd PKP SA, obroniłem program Jacka P (marketingu dla całej kolei, nie dla IC, jeszcze nie wtedy) i od poniedziałku, bodaj 22 października zacząłem pracę w PKP SA.
(...)
A co do KOW-u. Czy namieszałem? Pomogłem spółce podnieść kapitał zakładowy z 25 do 250 tysięcy złotych, dzięki czemu stać ją było na inwestycje sprzętowe. Pomogłem przygotować nową makietę (stara była okropnie kolejowa). Pomogłem w`pozyskaniu nowych piór i nie przeszkadzałem, kiedy szef wywalał stare, zwłaszcza jedno, które dziś także nie błyszczy w innym miejscu kolejowego dziennikarstwa... I chciałem, żeby to była alternatywa dla Wolnej Drogi, pisma, które konserwuje kolej w jej starym, socjalistycznym wydaniu, podlewając to sosem solidaryzmu i innego ideologicznego badziewia, zajmując się tzw. wielką polityką (vide bełkot redaktora naczelnego i jego ambicje), a nie sprawami zwykłych kolejarzy. I myślę, że dzisiejszy Kurier PKP jest dużo lepszy od tego, który zastałem w 2004 roku. No i nie przynosi strat, a to też ważne. A w samej redakcji byłem dokładnie pięć razy. W tym raz po to, by wytknąć dziennikarzom błędy ortograficzne, gramatyczne, składniowe i techniczne. To też warto mieć na uwadze.
I odpowiedź Krychy na te tłumaczenia (się) pana Prześlugi:
Nie bardzo mi to pasuje do moich informacji, ale cóż, niech tak pozostanie. Ma Pan tę przewagę, że ja pewnych rzeczy nie mogę lub nie chcę na Forum upublicznić z różnych powodów. Jedyne co mogę zrobić to pewne fakty przemycać w zaowalowany sposób, więc osoby potrafiące czytać między wierszami mogą poszperać w moich postach - jeden z forumowiczy zaczął dobrze węszyć, ale zaprzestał zbity przez Pana z tropu, inny postawił trafne pytanie retoryczne odnośnie pańskich, nazwijmy to kwalifikacji, pozostawione bez odpowiedzi.
Doskonale wiem jakim szambem jest spółka PKP S.A. Pan jako ex-rzecznik na pewno wie lepiej ode mnie, bo w tym szambie się "pławił". Wiem jakie sitwiarskie, wręcz mafijne układy tam panują i jakie interesy reprezentują ludzie tam zatrudnieni. Być może kiedyś opiszę to dokładnie, teraz nie mam czasu, ani ochoty grzebać się w tym gównie.
Czy nie widzicie jak wszystko układa się w jedną logiczną całość?
_________________ Żelazna kadra też z czasem rdzewieje.
A beton kruszeje...
Na temat Kolejowej Oficyny Wydawniczej i "Kuriera PKP" w roku 2005 Pan Jacek Prześluga mówił:
Z wagonów IC zniknęły darmowe periodyki "PKP Kurier" Czy to pańska decyzja?
Byłem pełnomocnikiem właściciela w Kolejowej Oficynie Wydawniczej. KOW wydawała dwa złe pisma i na obu ponosiła wielkie straty. Jedno z nich to "Kurier PKP", które było kolportowane w siec i "PKP Intercity". Było to pismo, w którym, jak pamiętam, dużo pisano o... samochodach. Nikt go nie czytał, wychodziło nieregularnie. A drugie, to pismo o nazwie, której nie zapomnę: "Tygodnik Kolejarza - Sygnały PKP - Sygnały Kolejowe PKP". Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku te trzy nazwy figurowały na stronie tytułowej tygodnika. Jako pełnomocnik właściciela podpowiedziałem wydawnictwu pewne zmiany. Przez wiele lat byłem dziennikarzem i wydawcą, znam się na tym, napisałem tysiące tekstów, wydawałem prywatną prasę, dobrze czułem się w roli wydawcy.
Konieczna była zmiana tytułu?
Tak. Zrobiliśmy sondaż, wynikło z niego, że najlepiej przyjmowanym tytułem jest tytuł "Kurier PKP". Proszę spojrzeć na to pismo dzisiaj. Jest lepsze, ciekawsze, żywsze, dopuszcza szerokie spektrum różnych spraw, różnych ludzi. Pismo reagujące na wszystko, co się aktualnie dzieje na kolei. Dziennikarze jeżdżą, bywają, biegają - nie lenią się. Są w wielu miejscach. I to mi się podoba. To musi być żywe pismo. "Kurier PKP" będzie oceniał, już ocenia, rynek i zobaczy Pan - oceni go bardzo dobrze.
...i redaktora naczelnego?
Zmiana redaktora naczelnego nastąpiła wyłącznie na życzenie i żądanie prezesa zarządu Spółki KOW. Faktem jest, że to ja podsunąłem prezesowi Podsiadle kandydaturę na redaktora naczelnego, osoby, z którą polemizowałem jako rzecznik PKP, a której na oczy nie widziałem. To bardzo dobra dziennikarka "Gazety Wyborczej". Wiedziałem, że jest ostra i że pisała bardzo dobre teksty. Wcześniej jednak, paradoksalnie, optowałem za tym, żeby pan Zarzecki stał się redaktorem naczelnym. To ja naciskałem na niego, żeby pismo wyglądało efektownie i wymusiłem, przyznaję, duże zmiany w piśmie. Ale to młody człowiek, nie udźwignął zadania, nie bywał na imprezach kolejowych, chyba nie chciał zbyt aktywnie uczestniczyć życiu Grupy PKP, pismo stało w miejscu. Zostawmy to, nie chcę komentować wydarzeń w konkurencyjnej gazecie. Jestem natomiast przekonany, że nowa naczelna zrobi porządek w piśmie i będzie to gazeta środowiska, gazeta wszystkich kolejarzy. Chodzi także o to, aby tygodnik, który wnikliwie obserwuje i rzetelnie opisuje to, co dzieje się w środowisku kolejarskim, był dostępny również dla pasażerów naszych pociągów. Marzy mi się, że w ten sposób dotrzemy do świadomości opinii publicznej z naszymi problemami, bolączkami. Że dzięki niemu ludzie lepiej nas zrozumieją.
"Chciałem pracować w Spółce PKP Intercity" (WD nr 21/2005)
Na to pan Prześluga:
Pytanie o to, kto mnie polecił Wachowi... Otóż nikt, wierzy Pani? Złożyłem, jako człowiek prowadzący działalność gospodarczą, ofertę firmie PKP Energetyka (to branża, którą - tak się składa - nieźle znałem). Pojechałem na spotkanie, był październik 2004 roku, przyjął mnie wiceprezes Skobel, w trakcie spotkania wszedł jego szef, Andrzej Wach.
(...) Czy nie widzicie jak wszystko układa się w jedną logiczną całość?
Ano widzę. Krycha o PKP Energetyce pisała dwa razy. Raz przy przekręcie z dodatkowymi ubezpieczeniami w Nordei, a drugi raz tutaj:
"Sprawa, którą chcę opisać ma duży związek ze spółką PKP Energetyka, ale nie tylko, bo chodzi tu ogólnie o PKP. A wszystko zaczęło się ponad pół roku temu, gdy na Forum ujawniliśmy przekręt z dziwnymi ubezpieczeniami w PKP Energetyce."
Chodziło o aferalny układ w PKP. I tu znów pojawia się nazwisko Prześlugi. Swoje kontakty z PKP Energetyką oraz z szefami (Wach i Skobel) tej spółki Prześluga sam potwierdził sprowokowany przez Krychę.
_________________ Streszczajmy się. Świat jest przeludniony słowami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum