Spółka Wars powinna znaleźć się tam gdzie wylądowały te pierniczki. Na śmietniku!
Ten temat chyba wystarczająco udowodnił, że istnienie, a raczej trwanie Warsu nie ma żadnego sensu. Jeśli PKP IC myśli poważnie o giełdzie to Wars trzeba zlikwidować, bo stanowi on zbędny balast i jest tylko siedliskiem cwaniaków i kombinatorów spod znaku pana na 'J'.
_________________ Bądź szczery, a wyzwą cię od chamów i prostaków.
Kolejna afera w krakowskim oddziale. Przyszło pismo z prokuratury i Kaźmierczak uświadomił sobie, że ktoś go w konia robi. 31 stycznia tegoż roku wpadł pan dyrektor jak po ogień do firmy i już po 25 minutach go nie było. W sekretariacie, w teczce z korespondencją czekało pismo do prokuratury zawiadamiające, że były konduktor z Wrocławia, co to z Warsem się prawuje o pieniądze za jakieś godziny nadliczbowe przespane w przedziale sypialnym, co to nakręcił innych konduktorów o dochodzenie sprawiedliwości, co to Jaje mu obiecał, że sprawę tę załatwi jak tylko wróci do Warsu i zostanie członkiem rady nadzorczej, dostarczył pisma sądowe z podrobionym podpisem. A, że pan dyrektor wpadł i wypadł, to pisma nie zostały podpisane.
Była w firmie Agnieszka B., której ja jeszcze udzieliłem pełnomocnictwa, bo pełnomocnictwo udzielone mi przez zarząd na to mi zezwalało. Nie tylko jej. Udzieliłem pełnomocnictwa Romanowi R. radcy prawnemu i Pawłowi R. Pełnomocnictw tych nikt im nie odebrał po wywaleniu mnie z firmy i dalej obowiązywały. Wielokrotnie były wykorzystywane, chociażby w sądach pracy, w których pan Kaźmierczak też bywał jako świadek czy publiczność (czytaj: lustrator). Agnieszka B. poproszona przez pełnomocników spółki podpisała zawiadomienie do prokuratury na tego z Wrocławia. Dyrektor nieobecny, ona wprawdzie na chorobie ale obowiązek obywatelski przede wszystkim...
Kaźmierczak nie darował tej zniewagi. Do Agnieszki B. przebywającej na urlopie macierzyńskim wysłał komisję w składzie wybranym specjalnie przez siebie, co by wysłuchali oskarżonej, bo przecież napisałem tu wcześniej, że przewiduję długą jej chorobę po urlopie macierzyńskim ze względu na ogólny rozstrój nerwowy spowodowany wizją powrotu do firmy, do której prawie rok temu triumfalnie powrócił Jaje. (Skąd ja to wiem, skoro od sierpnia ubiegłego roku nie zamieniłem z nią słowa i patrzeć na nią nie mogę?)
Tak, jak przewidziałem chorobę Agnieszki B., tak przewiduję art. 52 za ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych. I nie ważne, że za rok, czy dwa sąd pracy drugiej instancji po rozpatrzeniu apelacji pracodawcy przywróci ją do pracy. Ważne, że mają dziewczynę z głowy i jak sobie myślą mecenasa Romana R. Pozostał im tylko Paweł R. i Edward M. Myślą, że z tymi sobie też dadzą radę. Dla nich obu też przewiduję art. 52.
Cholera, jestem jasnowidzem. Rok temu na zwolnieniu lekarskim jechałem do Warszawy z przekonaniem, że Terek szykuje mi niespodziankę i się spełniło. Nie tego dnia 31 lipca, lecz dzień potem 1 sierpnia, gdy mimo mojej choroby odwiedził mnie w pracy. Czekałem na niego, bo jestem przewidujący tak bardzo, że miesiąc wcześniej usunąłem z komputera wszystkie maile świadczące o mojej współpracy z .... No z kim panie Terek? Stawiam piwo u Badowskiego w Warsie, gdy i pan się okaże jasnowidzem. Ale musiałby pan się odważyć i odpisać mi tu na tej stronie.
Ps. Dodam jeszcze, bo to może jest dość ważne, że nieobecność Kaźmierczaka w firmie w dniu 31 stycznia spowodowana była ważnymi okolicznościami. Pił wtedy razem Terkiem i Jaje w Wieliczce alkohol wcale nie niskoprocentowy. Terka na noc ulokował w czterogwiazdkowym hotelu a sam następnego dnia, jak często się zdarza leczył rany wyniesione z batalii o prawą i sprawiedliwą Polskę. (RM)
Czytam to forum i czegoś tu nie rozumiem.....Jak dalece jest władny jegomość Badowski i Chmolowski, że ich żadne posunięcia prawne nie obowiązują? Przecież handlowanie piwem jest zabronione, ale nie dla tych panów. Gdzie panowie mają koncesję, czy podpisywał ją prezes(?) tEREK, na którego czeka rowerek? Korupcja i koperty uczyniły z firmy klan osób zaufanych dla "ludzi wybranych". Pozostałych się eliminuje-lecz trzeba pamiętać, że" młyny Boże mielą powoli, ale dokładnie....."
Nie stać mnie na taką górnolotność o młynach bożych, ale żaden problem, by handel piwem Badowskiemu i Chmolowskiemu udowodnić. Terek miał już ku temu okazję, bo sam kupił piwo u Badowskiego. Przestraszył się jednak Koguta lub Jaje i odstąpił od swoich obowiązków służbowych. Nie tylko powinien natychmiast rozwiązać z nim umowę franczyzową, ale jego obowiązkiem było zawiadomić organa ścigania o popełnionym przestępstwie. W przeciwnym razie i on to przestępstwo popełnił. Zacytuję tutaj art. 43 ustawy z dnia 26 października 1982 r. (on miał wtedy 10 lat i nie był tego świadomy) o wychowaniu w trzeźwości i walce z alkoholizmem:
Art 43. 1. Kto sprzedaje lub podaje napoje alkoholowe w wypadkach, kiedy jest to zabronione, albo bez wymaganego zezwolenia lub wbrew jego warunkom, podlega grzywnie.
2. Tej samej karze podlega kierownik zakładu handlowego lub gastronomicznego, który nie dopełnia obowiązku nadzoru i przez to dopuszcza do popełnienia w tym zakładzie przestępstwa określonego w ust.1.
3. W razie popełnienia przestępstwa określonego w ust. 1 albo 2 można orzec przepadek napojów alkoholowych, chociażby nie były własnością sprawcy, można także orzec zakaz prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na sprzedaży i podawaniu napojów alkoholowych.
4. Orzekanie w sprawach o przestępstwa określone w ust. 1 i 2 następuje na podstawie przepisów o postępowaniu karnym.
Ustawodawca wyraźnie nazywa sprzedaż alkoholu w tym wypadku w wagonie barowym Wars, w pociągu należącym do PKP Intercity Sp. z o.o. przestępstwem. Możemy sobie z tego kpić i z tym dyskutować, ale prawa tego nikt nie zmienił i nie zamierza zmienić. Samo zaś spożywanie alkoholu wbrew zakazom art. 14 ust. 1 i 2a - 6 albo nabywanie i spożywanie alkoholu w miejscach nielegalnej sprzedaży jest wykroczeniem ( art 43-1 ustawy). Proponuję, żeby pan Terek raz jeszcze przeanalizował sytuację, w jakiej się znalazł w wagonie franczyzobiorcy Badowskiego i szybko naprawił swój błąd. Na to nigdy nie jest za późno.
Można by zasłaniać się niewiedzą, gdyby nie fakt, że jeszcze za czasów prezesa Jacka Prześlugi minister Religa zwrócił na to jego uwagę. Pan Prześluga wydał konkretne polecenia zarówno pracownikom swojej spółki jak i zarządowi WARS SA. Wszyscy franczyzobiorcy te przepisy znają i własnym podpisem to potwierdzili. Pozostaje kwestia ich egzekwowania, co należy do panów prezesów: Zbigniewa Terka i Czesława Warsewicza.
Ponoć konduktorzy dostali podwyżkę od 01.07, nie wiem czy we wszystkich oddziałach? słyszałem że w poniedziałek lub wtorek ma do Krakowa zawitać cała świta Wars z prezesem Terkiem na spotkanie z pracownikami oddziału, jeśli to prawda to Krycha przyjeżdżaj!! napewno zebranie stało by sie ciekawsze?!
Stann, zaproszenia rozsyłaj, jak będziesz miał sprawdzone informacje. Po co zmieniasz temat plotkami? Puszczono już tutaj parę bąków, żeby zmienić atmosferę. A poza tym, kiedy konduktor wynagradzany jest ze swojej stawki zaszeregowania, gdy jazdy są zryczałtowne? Jakie znaczenie ma zmiana stawki osobistego zaszeregowania? Po prostu zwykła propagandowa zagrywka, jeżeli dobrze słyszałeś? Terek bywa w Krakowie dość często, bo jak sam powiedział mi rok temu, ma tutaj swojego człowieka. Oczywiście na koszt firmy ta zabawa.
Dziś proponuję Państwu dalszą część mojej opowieści o ludziach zasłużonych dla firmy Wars i robiących obecnie karierę pod skrzydłami naszego głównego bohatera- Antoniego Marii kierownika Jaje. Tym razem zgodnie z obietnicą będzie o super barmanie Eugeniuszu Badowskim.
Kilka lat temu za rządów dyrektora Zajkiewicza Badowski (zwany dalej wiceprezesem)pracował jako konduktor wagonów sypialnych, dorabiając sobie do skromnej pensji hurtowym przemytem papierosów do Niemiec. Wtedy był też zajęty budową willi w ekskluzywnej dzielnicy Krakowa, dlatego jego potrzeby rosły w zastraszającym tempie. Dla bardziej przedsiębiorczych konduktorów było wiele różnych sposobów zarobkowania, jednym z nich były i są po dzień dzisiejszy tzw.KROPY.
Nie będę się zagłębiał w szczegóły tego mechanizmu, w skrócie powiem tylko, że pieniądze za bilety , które miały trafić do kasy PKP i Warsu trafiały do kieszeni konduktora- czyli było to zwykłe okradanie firmy. Badowski nie był tu wyjątkiem ,ale akurat on miał pecha i został na tym przyłapany przez wewnętrzną kontrolę Warsu.
Po powrocie do Krakowa doszedł do wniosku, że w Warsie nie ma sprawy nie do załatwienia, szczególnie jak się ma kasę. Skontaktował się więc ze swoim kolegą od przemytów(tych miał wielu)J. Skórą (niedawno znów przyjętym do Warsu przez Jajego), który obiecał pomoc w załatwieniu problemu powołując się na bardzo dobrą znajomość z inspektorami . A że trzeba było działać szybko pojechali niezwłocznie do Warszawy , żeby sprawę zatuszować zanim zdąży ujrzeć światło dzienne.
Dopadli inspektorów i podczas spotkania z nimi zaproponowali pokaźną jak na owe czasy sumę pieniędzy, ale Ci się przestraszyli bo papiery już poszły do biura i pieniędzy nie przyjęli. Wręcz odwrotnie, nagłośnili sprawę i zrobiła się afera na całą firmę.
Wtedy też Badowski zgodnie z procedurą dostał §52 , prosta sprawa bo złodziei zwalnia się dyscyplinarnie i koniec. I na tym można by zakończyć tą opowieść, ale nie w przypadku pomysłowości Badowskiego. A ten nie zrażając się chwilowymi problemami kombinował dalej i udało mu się swoimi kanałami wpłynąć na zmianę decyzji dyr. Zajkiewicza (nic w tym dziwnego skoro żona jego siostrzeńca była wtedy sekretarką dyrektora) Tak więc §52 zamieniono mu na zwolnienie za porozumieniem stron. To dawało Badowskiemu nowe możliwości bo mógł współpracować nadal z Warsem i miał w miarę czyste papiery dlatego też wymyślił sobie że założy firmę i zacznie błyskotliwą karierę jako zleceniobiorca wagonu barowego. Musiał jednak trochę przeczekać aż sprawa ucichnie, dlatego nie chciał się za bardzo z tym afiszować i nowa firma powstała na kolegę od załatwiania Skórę, a Badowski został jej cichym wspólnikiem. Po upływie pewnego czasu, kiedy poczuł już twardy grunt pod nogami, a smród wokół jego osoby już trochę się ulotnił pozbył się swojego wspólnika(figuranta) i sam rozpoczął działalność już na własny rachunek.
Szybko wszedł w łaski nowego prezesa Wars Restu Mateusza Kopczyńskiego i wkrótce został jego kolegą, a nawet prywatnym doradcą w biznesowych sprawach. Dlatego też od tamtej pory jest nazywany wiceprezesem. Kopczyński też był dobrym przekrętem, a pod kierownictwem Badowskiego zaczął wprowadzać jakieś przetargi kopertowe i inne cuda. Koniec końcem Badowski wylądował na Berlinie bo wtedy bary tam jeszcze jeździły i znowu mógł wozić papierosy do Niemiec
I w ten oto magiczny sposób wykreowała się sprawdzona i zaufana firma świadcząca usługi na rzecz Warsu.
Jak był dalej możecie Państwo przeczytać we wcześniejszych postach na tym forum, zostało to dość barwnie opisane i mogę wszystkich zapewnić że nie ma w tym ani jednego przekłamania.
O przemytach Badowskiego napiszę w późniejszym terminie, muszę ustalić pewne fakty i porozmawiać z ludźmi, którzy brali w tym udział i dziś chętnie o tym opowiadają przy piwie.....
Proszę jedynie o trochę cierpliwości bo to wymaga czasu,
Niedawno jechałam w wagonie sypialnym z (nieważne) do Warszawy. Zerknęłam do przedziału służbowego gdzie przed laptopem siedział sobie konduktor Warsu, który czytał nasze Forum. Może śledził wieści z Warsu?
Szybko wszedł w łaski nowego prezesa Wars Restu Mateusza Kopczyńskiego i wkrótce został jego kolegą, a nawet prywatnym doradcą w biznesowych sprawach. Dlatego też od tamtej pory jest nazywany wiceprezesem. Kopczyński też był dobrym przekrętem, a pod kierownictwem Badowskiego zaczął wprowadzać jakieś przetargi kopertowe i inne cuda. Koniec końcem Badowski wylądował na Berlinie bo wtedy bary tam jeszcze jeździły i znowu mógł wozić papierosy do Niemiec
Przypomnę, że WarsRest to spółka utworzona przez oddział WARS w Krakowie, gdy dyrektorzy tych oddziałów byli bardzo, bardzo samodzielni. Spółka ta w 1998 r. na prośbę Koguta stała się jednym z fundatorów (założycieli) Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach. W roku 2004 została zlikwidowana, bo nie przynosiła zysku. Zainwestowano w nią kupę pieniędzy. Zlikwidowano ją a jej miejsce zajął Wars Catering a następnie całkiem prywatna już spółka GastroWars - czytaj: Grzegorz Rurarz (były prezes Wars Cateringu) i spółka.
Podziwiam pamięć piszących tutaj - zapewne byłych pracowników krakowskiego oddziału.
Zlikwidowano ją a jej miejsce zajął Wars Catering a następnie całkiem prywatna już spółka GastroWars - czytaj: Grzegorz Rurarz (były prezes Wars Cateringu) i spółka.
Gastro Wars? Co za idiotyczna nazwa!
Wojny żołądkowe – nietypowa "reklama" restauracji
Restauracja "Galicyjska" na dworcu PKP w Krakowie zazwyczaj świeci pustkami. Dlaczego? Przyjezdnych może skutecznie odstraszać napis na szyldzie przy wejściu – Gastro WARS, co w wolnym tłumaczeniu oznacza "wojny żołądkowe".
Nie wszyscy zwracają uwagę na ten napis, ale ci, którzy to zrobią, reagują spontanicznym śmiechem. Dwie klientki z Zamościa przegapiły "ostrzeżenie" restauracji. Po przekazaniu im tej wiadomości, jeszcze raz, nieufnie spojrzały na talerz. – Mam nadzieję, że nie będziemy miały problemów – skomentowała Ania.
Zamiarem kierownictwa WARS-u z pewnością nie było ostrzeganie gości lokalu o zagrożeniu zatruciem pokarmowym, a jedynie sprytnie połączyć w jednym zwrocie nazwy firmy ze specyfiką branżową, a potwierdza to warszawska centrala WARS Catering, obsługująca restaurację. – Jestem pewna, że nikt o tym nie pomyślał – zapewnia Renata Marczak, pracownica firmy, również zaskoczona i rozbawiona sytuacją. Niefortunny napis, jak zapewniła R. Marczak ma szybko zniknąć z dworca PKP.
Nie okazywała też Mary, która wyłapywała takie kwiatki jak "Gastro Wars", pod którym to pseudonimem ukrywał się bar dworcowy w Krakowie, a potem konałyśmy ze śmiechu, ale bardziej z zażenowania, że nikomu w całym zarządzie dworcowym nie przyszło do głowy, jaką taka nazwa robi reklamę polskiej kuchni.
Dworzec. Nad głową szyldy "Gastro Wars". Tak ze trzy. Bo jest bar - kiedy się idzie do wyjścia. Ciekawe, czy któryś anglojęzyczny turysta odważył się kiedyś skorzystać.
Mam ostatnio intensywną gastro-fazę (a widzieliście ten szyld "Gastro Wars" na Dworcu Głównym? fenomenalna reklama, uważam).
Zamiarem kierownictwa WARS-u z pewnością nie było ostrzeganie gości lokalu o zagrożeniu zatruciem pokarmowym, a jedynie sprytnie połączyć w jednym zwrocie nazwy firmy ze specyfiką branżową, a potwierdza to warszawska centrala WARS Catering, obsługująca restaurację. Jestem pewna, że nikt o tym nie pomyślał zapewnia Renata Marczak, pracownica firmy, również zaskoczona i rozbawiona sytuacją. Niefortunny napis, jak zapewniła R. Marczak ma szybko zniknąć z dworca PKP.
To nie w Warsie ani Wars Cateringu wymyślono tę nazwę. Wars Cateringowi (od stycznia nie istnieje) nie opłacało się prowadzić restauracji więc przekazano ją ajentowi. Tak się składa, że przejął tę działalność były prezes Wars Cateringu Grzegorz Rurarz. Sentyment i znana marka zaważyły, że wkleił do nazwy słowo Wars (podobno nie jest zastrzeżone). Widać angielski jest mu obcym językiem. Mi też... Ale jest to jego prywatna sprawa i jego pieniądze. Renata Marczak - sekretarka prezesa Wars Cateringu - niepotrzebnie w tej kwestii się wypowiadała. Pewno za to, że była rozbawiona, Terek zwolnił ją z pracy?
Są słowa w obcych językach i gesty, które we mnie też wzbudzają śmiech. Do czeskiej divki i laski już się przyzwyczailiśmy.
[ Dodano: 31-07-2007, 08:28 ] Adamiak napisał:
Cytat:
Po powrocie do Krakowa doszedł do wniosku, że w Warsie nie ma sprawy nie do załatwienia, szczególnie jak się ma kasę. Skontaktował się więc ze swoim kolegą od przemytów(tych miał wielu)J. Skórą (niedawno znów przyjętym do Warsu przez Jajego), który obiecał pomoc w załatwieniu problemu powołując się na bardzo dobrą znajomość z inspektorami .
Trochę odbiegliśmy od tematu. Skóra - wywaliłem go w 2004 r.z art.52 za to, że okradł pasażera z Austrii. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy Jaje był na wypowiedzeniu umowy o pracę. W 2006 r. kolejność się zmieniła. Najpierw Jaje wrócił do pracy, potem Skóra.
Adamiak na przykładzie Badowskiego i Chmolowskiego opisał tu szereg patologii w Warsie. Są wśród nich przestępstwa, w wyniku których okradany był kiedyś Wars a dzisiaj PKP Intercity. Są przestępstwa okradania pasażerów. Są przestępstwa przemytu i nielegalnego handlu alkoholem, gdzie okradany jest skarb państwa. Wywaleni z pracy przestępcy wracają do niej, gdy wywalą tych, którzy ich wywalili. Korzystają z bałaganu i niedoimformowania nowych prezesów. Korzystają ze wsparcia tych, którzy dzięki organizacjom związkowym na kolei coś znaczą. Stworzył się kryminalny układ między przestępcami a działaczami związkowymi. Organa ścigania mimo, że maja dokładnie prześwietlone to środowisko, bo opisane procedery praktykowane są jak Wars istnieje, z różnych względów udają , że tego nie widzą. Wśród przestępców są ich tajni informatorzy. Ma ich Policja, Służba Celna i te bardziej tajemnicze. Być może, że dla nich to drobiazgi, ale szary obywatel odczuwa to jako zagrożenie jego bezpieczeństwa i bezprawie. Czy tak jest tylko w Krakowie? Nie, tak jest w całym Warsie.
[ Dodano: 01-08-2007, 08:35 ]
Wczoraj Terek z Buczkowski nawiedzili Kraków, by uspokoić "skłóconą załogę". Postraszyli, że PKP Intercity przejmuje akcje od skarbu państwa, że jak wizerunek Warsu się nie zmieni, to właściciel spółkę rozwiąże i pozostawi sobie wybranych według własnych kryteriów pracowników. A więc, morda w kubeł. Nie kłapać dziobem na forum. Nie pisać anonimów do CBA, NIK, Ministerstwa Skarbu Państwa, prezesa PiS i pozwów do sądu z powodu mobbingu.
Widać Warsewicz i Wach mają dość popularności tego forum i naciskani przez różnych rządców tego świata postawili zadanie zarządowi Wars, że mają coś z tym problemem zrobić... No i zrobili. Przyjechali do Krakowa. Jaje zapewnił odpowiednią obstawę, żeby komuś nie przyszło do głowy się żalić. Na czele widowni siedzieli Badowski i Chmolowski wspierani przez grupę zaufanych konduktorów. Naiwniak, i bez tej obstawy nikt by się nie odważył powiedzieć co myśli o jego opiece.
Terek wciskał kit maluczkim, że zarząd szczególnie musi dbać o franczyzobiorców ( czytaj: o Badowskiego i Chmolowskiego), bo jak im będzie dobrze, to dobrze będzie Warsowi. Bo 80% przychodów spółki oni zapewniają. Dlatego mogą spokojnie handlować piwem spod lady i oszukiwać konsumentów. Czyżby? Rok temu proporcje były odwrotne. 80% przychodów zapewniała obsługa i przygotowanie wagonów sypialnych i kuszetek.
Ja bym nie martwił się pogróżkami Terka i Buczkowskiego. Likwidacja Warsu, to nie zagrożenie dla konduktorów i barmanów. Owszem, straci robotę rada nadzorcza, zarząd i dyrektorzy oddziałów. Stracą robotę urzędnicy z Blue Pointa. Stracą robotę urzędnicy w oddziałach. Kryteria ustali Jaje, jeżeli Warsewicz zechce przyjąć go do siebie i pozwolić sobą sterować, a nie posądzam go o odwagę Zubrzyckiego.
Koniec Warsu jest nieuchronny. Żaden rozsądnie myślący prezes giełdowej spółki PKP Intercity SA, nie będzie godził się z bezzasadnymi kosztami, gdy konkurencja stoi u granic państwa. Akcjonariusze mu na to nie pozwolą. Czym prędzej to nastąpi tym lepiej. Na miejscu wskazanych tutaj grup pracowników już dzisiaj szukałbym roboty. Chyba, że czekacie na odprawy w związku z likwidacją przedsiębiorstwa? Nie posądzajcie jednak o przyczynę swojego nieszczęścia tego forum. Taki rozwój sytuacji przewidywałem wcześniej, bo jestem jasnowidzem!
Też tam byłeś Stann? Może coś więcej napiszesz. Tak bardzo ciekawy jestem, jak przyjmujesz zapowiedź likwidacji Warsu? Bo, ja to odebrałem to jak straszenie pracowników, gdy nie przestaną psuć wizerunku spółki. Sprawa jest i tak już przesądzona. Kto twoim zdaniem ten wizerunek psuje? To forum, czy ktoś w firmie? Jak dotychczas, niewiele pisałeś o stosunkach w Warsie. Masz przecież własne zdanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum