Wysłany: 16-10-2007, 17:43 Przekręty i przestępstwa Zarządu PKP Intercity
Najnowsze wieści ze spółki IC:
Gliwice 12.10.2007
Związek Zawodowy Drużyn
Konduktorskich Regionu Śląskiego
Ul .Bohaterów Getta Warszawskiego 12/11
Okres wakacyjny to czas wzmożonych przewozów pasażerskich, dodatkowych pociągów sezonowych, a co za tym idzie kłopotów kadrowych związanych z ich obsługą. Problem jest znany, wszak pojawia się rokrocznie. Władze spółki PKP Intercity zawsze stawiały mu czoła z lepszym lub gorszym skutkiem, lecz zawsze w granicach obowiązującego prawa. Obecni włodarze firmy w celu uporania się z w/w problemem wprowadzili innowacyjny system zatrudniania pracowników na umowę zlecenie, które jednak zawierane były z naruszeniem prawa i narażał na szwank to co najważniejsze - BEZPIECZEŃSTWO PODRÓŻNYCH.
Umowy zawierane pomiędzy Zarządem spółki reprezentowanym przez Prezesa Czesława Warsewicza i Lucynę Krawczyk, a poszczególnymi pracownikami - konduktorami i kierownikami pociągu - których przedmiotem było rzekome wykonywanie badań marketingowych, a które w rzeczywistości nakładały na nich obowiązki takie, jakie standardowo wykonuje konduktor w czasie pełnienia służby w pociągu. W umowie - zleceniu czytamy: "Zleceniobiorca podejmuje się przeprowadzenia badań marketingowych poszczególnych pociągach TLK" zaś zarządzenia dyrektorów poszczególnych zakładów z lipca tego roku traktują już o "zasadach wykonanywania czynnośći konwojentów w niektórych pociągach TLK. Dotyczą one tych samych pracowników, co wspomniana wyżej umowa - zlecenie i nakłada na nich szereg obowiązków techniczno - ruchowych, handlowo - przewozowych, oraz manewrowych!"
I tak np. w zakres badań marketingowych według zleceniodawcy wchodzi:
wystawianie biletów na przejazd,
pomoc przy wysiadaniu i wsiadaniu,
budzenie podróżnych
udział w pracy manewrowej itp. (Pełna treść zarządzenia w załączeniu).
Należy również zaznaczyć, że za wystawiane w pociągu bilety pracownicy nie otrzymywali prowizji, którą standardowo otrzymują wystawiając je jako konduktorzy. Ponadto "zatrudniając" poszczególnych pracowników w ramach umów zlecenia, pracodawca nie brał pod uwagę harmonogramu, według którego osoby te świadczyły pracę dla PKP IC, właśnie jako konduktorzy i kierownicy pociągu. Doprowadziło do sytuacji, w których pracownik kończył służbę, i bez wypoczynku rozpoczynał pracę jako rzekomy marketingowiec, w rzeczywistości wykonując czynności związane z ruchem pociągów i stwarzając w ten sposób zagrożenie bezpieczeństwa, gdyż nie miał zapewnionego wypoczynku. Zdarzało się także odwrotnie. Po całonocnej pracy na umowę zlecenie, pracownik rozpoczynał swoją służbę jako np. konduktor totalnie przemęczony narażając na szwank bezpieczeństwo obsługiwanego pociągu, a wszystko to za przyzwoleniem i akceptacją, a nawet zaleceniem pracodawcy!
Krzywdzący był także sam system wynagrodzenia. Zleceniodawca (a w rzeczywistości pracodawca), jak wynika z umowy zobowiązał się do wypłaty dwudziestu dwóch złotych za godzinę pracy. Niestety na skutek dowolności interpretacji przepisów prawa pracy w/w stawka dotyczyła jedynie czasu, który pracownik spędził w pociągu w czasie obsługi podróżnych. I tak np. po wykonaniu pracy na odcinku Katowice - Warszawa, pracownik wracał do Katowic za darmo i na własny koszt. Umowy na świadczenie w/w wymienionej pracy były podpisywane z opóźnieniem a w późniejszym okresie zdarzały się przypadki nie podpisywania ich wcale. Nazwiska osób wykonujących zlecenia starano się skrzętnie ukryć.
Odnosimy wrażenie, że Zarząd próbował w ten sposób zatrzeć ślady swojej bezprawnej działalności. Nasz związek jednak, zdobył kompletną listę nazwisk osób, które wykonywały zlecenia w miesiącu sierpniu (lista w załączeniu doc. na hasło).
Zwracamy się z prośbą o przeprowadzenie kontroli w Spółce gdyż naszym zdaniem działania jakie podjął Pan Prezes w opisywanej sprawie noszą znamiona przestępstwa a także naruszają postanowienia kodeksu pracy w części czasu pracy oraz wynagrodzenia. W szczególności zarzucamy, że na skutek zawierania ze swoimi pracownikami umów zlecenie PKP Intercity sp. z o.o. doprowadziła do następujących naruszających prawo sytuacji:
1.Brak płatności wynagrodzenia za część czasu pracy, a w szczególności za czas dojazdu do stacji macierzystej ze stacji zwrotnej pociągu (czyli tej stacji, na której pracownik kończył "badania marketingowe"). Był to czas powrotu z miejscowości stanowiącej cel pracowniczej podróży służbowej, z miejscowości wynikającej z zakończenia podróży służbowej ale nie będącej miejscowością świadczenia pracy ani miejscowością zamieszkania pracownika. Zwracam uwagę, że czas dojazdu i powrotu z miejscowości stanowiącej cel pracowniczej podróży służbowej oraz czas pobytu w tej miejscowości nie są pozostawaniem do dyspozycji pracodawcy w miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy (art. 128 § 1 k.p.), lecz w zakresie przypadającym na godziny normalnego rozkładu czasu pracy podlegają wliczeniu do jego normy (nie mogą być od niej odliczone), natomiast w zakresie wykraczającym poza rozkładowy czas pracy mają w sferze regulacji czasu pracy i prawa do wynagrodzenia doniosłość o tyle, o ile uszczuplają limit gwarantowanego pracownikowi czasu odpoczynku. Stanowi to o naruszeniu art. 128 § 1 k.p.
2.Przekraczanie norm pracy w nadgodzinach, albowiem wykonywanie "usług marketingowych" w ramach "zlecenia" nie jest przez pracodawcę wliczane w ogóle do czasu pracy. Niezależnie od tego, że - o czym wspomniano wyżej - czas powrotu z miejscowości stanowiącej cel pracowniczej podróży służbowej również nie jest wliczany do czasu pracy. Przez to przekraczane są ustanowione w art. 129 § 1 normy mówiące o tym, że czas pracy nie może przekraczać 8 godzin na dobę i przeciętnie 40 godzin w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym nieprzekraczającym 4 miesięcy.
3.Z przyczyn opisanych w punkcie 2 nie jest przestrzegany art. 132 § 1 kp mówiący, że pracownikowi przysługuje w każdej dobie prawo do co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku.
4.Z przyczyn opisanych w punkcie 2 nie jest przestrzegany obowiązek zapłaty wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych wynikających z wprowadzenia przez ustawodawcę pojęcia doby pracowniczej. Art. 151 § 1 kp stanowi, że praca wykonywana ponad obowiązujące pracownika normy czasu pracy, a także praca wykonywana ponad przedłużony dobowy wymiar czasu pracy, wynikający z obowiązującego pracownika systemu i rozkładu czasu pracy, stanowi pracę w godzinach nadliczbowych. Zgodnie z art. 129 § 1 kp czas pracy nie może przekraczać 8 godzin na dobę i przeciętnie 40 godzin w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym nieprzekraczającym 4 miesięcy. Zwracam również uwagę na treść art. 128 § 3 pkt 1 kp, który stanowi, że do celów rozliczania czasu pracy pracownika, przez dobę - należy rozumieć 24 kolejne godziny, poczynając od godziny, w której pracownik rozpoczyna pracę zgodnie z obowiązującym go rozkładem czasu pracy. Ustawodawca wyznacza więc nie tylko pułapy normy dobowej, ale przede wszystkim granice doby. Zgodnie z jego wolą, bieg 24 kolejnych godzin rozpoczyna się od godziny stawienia się pracownika w danym dniu do dyspozycji pracodawcy. Moment ten wynika z obowiązującego rozkładu czasu pracy. Pojęcie doby (§ 3 pkt 1) częściowo odpowiada dobie kalendarzowej - jako że liczy ona 24 godziny - a częściowo jest odmienne - bo nie zaczyna się ona o godzinie 0.00, lecz od godziny, w której pracownik rozpoczyna pracę zgodnie z obowiązującym go rozkładem czasu pracy. Rozkład czasu pracy u danego pracodawcy może być zróżnicowany dla poszczególnych grup pracowniczych, dlatego dla nich doba rozpoczyna się o różnych godzinach. Doba odpoczynku niedzielnego (art. 132 § 3) oraz doba pracy w niedzielę lub święto (art. 1519 § 2) rozpoczynają się o godzinie 6.00 w tych dniach, chyba że u danego pracodawcy została ustalona inna godzina. Doba służy do określenia, ile godzin w jej czasie pracownik powinien pracować (8 godzin w podstawowym czasie pracy), a ile odpoczywać (art. 132). Przekroczenie dobowej normy czasu pracy uprawnia pracownika do dodatkowego wynagrodzenia z tytułu pracy w godzinach nadliczbowych. Przy rozliczaniu czasu pracy przyjmuje się zasadę, że początkiem doby jest godzina rozpoczęcia pracy na danej zmianie - doba pracownicza trwa 24 godziny licząc od rozpoczęcia pracy. Godziny wyznaczające dobę pracowniczą mogą przypadać na godziny różnych dni kalendarzowych. Skoro nie minęły jeszcze 24 godziny doby poprzedniej, to czas pracy wykonywanej przed jej upływem zaliczamy do tej właśnie doby. Jeżeli pracownik podejmuje pracę w tej samej dobie rozliczeniowej po przepracowaniu pełnego wymiaru, to wówczas godziny pracy przypadające do końca doby są godzinami nadliczbowymi. Przykładowo - jeżeli pracownik rozpoczął pracę w środę o 7.00, jego doba pracownicza trwa do 7.00 we czwartek. Skoro we czwartek pracownik rozpoczął pracę o godzinie 6.00, to znaczy, że w trakcie jednej (środowej) doby pracowniczej rozpoczął pracę dwukrotnie. Praca świadczona we czwartek w godzinach od 6.00 do 7.00 jest więc pracą w godzinach nadliczbowych. Fakt ten nie jest przez pracodawcę respektowany.
5.Art. 149 § 1 kp stanowi, że pracodawca prowadzi ewidencję czasu pracy pracownika do celów prawidłowego ustalenia jego wynagrodzenia i innych świadczeń związanych z pracą. Pracodawca udostępnia tę ewidencję pracownikowi, na jego żądanie. Tymczasem czas pracy w postaci wykonywania "badań marketingowych" świadczonej na "zlecenie" nie jest w jakikolwiek sposób ewidencjonowany.
6.Nie prowadzi się również listy obecności w pracy polegającej na wykonywaniu "badań marketingowych" świadczonej na "zlecenie", co narusza normę art. 29 § 3 kp.
7.Wyżej opisane zdarzenia powodują zaniżanie wynagrodzeń pracowniczych za pracę w godzinach nadliczbowych i brak ewidencyjnych możliwości ustalenia ilości nadgodzin. Ponadto pracownicy tracą należne im prawa do prowizji z tytułu odprawy podróżnych w pociągach.
8.Naruszany jest zakaz ustanowiony w art. 22 § 12 k.p. Celem tej regulacji prawnej jest ograniczenie zjawiska zastępowania umów o pracę umowami cywilnoprawnymi. Zjawisko to polega na zawieraniu umowy cywilnoprawnej (najczęściej umowy zlecenia) z osobą fizyczną. Oczywiście umowy cywilnoprawne, w tym zawierane z osobami fizycznymi jako przedsiębiorcami, stanowią dopuszczalne przez prawo podstawy zatrudnienia. Dlatego omawianej regulacji nie należy interpretować w kategorii zakazu zawierania umów cywilnoprawnych. Jednakże umów cywilnoprawnych nie wolno zawierać, jak również nie jest dopuszczalne zastępowanie umów o pracę takimi umowami, w sytuacji, kiedy zatrudnienie danej osoby odpowiada warunkom określonym w art. 22 § 1 k.p. W takim przypadku jedyną prawnie dopuszczalną podstawą zatrudnienia winna być umowa o pracę lub inny akt wymieniony w art. 2 k.p. Wobec powyższego sprawą o kluczowym znaczeniu jest określenie wszystkich cech stosunku pracy, co pozwoli na w miarę precyzyjne wyznaczenie granicy pomiędzy stosunkami pracy a stosunkami cywilnoprawnymi. W doktrynie przyjmuje się, że następujące cechy są właściwe dla stosunku pracy:
1) pracownikiem jest osoba fizyczna,
2) pracownik zobowiązuje się do pracy w zamian za wynagrodzenie,
3) przedmiotem umowy ze strony pracownika jest samo pełnienie (wykonywanie) pracy,
4) pracownik nie jest obciążony ryzykiem realizacji zobowiązania,
5) pracownik jest obowiązany świadczyć pracę osobiście,
6) pracownik w realizacji zobowiązania jest podporządkowany pracodawcy. Treść stosunku prawnego, z którego dla pracowników wynika obowiązek wykonywania "badań marketingowych" świadczonych na "zlecenie" spełnia wszystkie przesłanki uznania go za stosunek pracy. Jak zaś stanowi art. 22 § 1 - 12 k.p. przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca - do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem, zatrudnienie w warunkach określonych w § 1 jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy i nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną przy zachowaniu warunków wykonywania pracy, określonych w § 1.
9.Uważam, że opisane wyżej zachowania pracodawcy wyczerpują znamiona typu czynu zabronionego opisanego w art. 218 § 1 kodeksu karnego, który stanowi, że kto, wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika wynikające ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego, podlega karze. Odnosi się to także do osób, które będąc faktycznie pracownikami, formalnie wykonują pracę na podstawie umowy zlecenia lub innej umowy cywilnej. Pojęcie uporczywości zawiera zarówno wielokrotność uchylania się od wykonania powinności, jak i świadomość niweczenia tym możliwości osiągnięcia stanu założonego przez prawo.
10.Uważam również za celowe rozważenie, czy przez zmuszanie pracowników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu kolejowego do pracy w nadgodzinach ponad dopuszczalne normy, bez prawa do ustawowo gwarantowanego wypoczynku, nie doszło do popełnienia przestępstwa z art. 174 § 1 polegającego na sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym.
Pragnę zaznaczyć, że opisaliśmy problem na przykładzie Sekcji Katowice. Rzeczywista skala łamania prawa i ryzykowania życiem ludzkim jest w skali makro a opisany proceder występował masowo we wszystkich sekcjach PKP IC w całym kraju w lipcu i sierpniu 2007r.!
Żródło ZZDK Gliwice
Wypada tylko złożyć do Państwowej Inspekcji Pracy wniosek o przeprowadzenie kontroli w PKP IC.
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Będą kłopoty. Nie wiem, czy na zwykłej grzywnie się skończy? Może być też prokurator. Konsekwencje finansowe poniesie również spółka. Trzeba będzie zapłacić za godziny nadliczbowe i wszelkie inne dodatki z odsetkami. Na pewno z czasem pracy i zachowaniem prawa do wypoczynku też będą problemy. Obecna władza da rozgrzeszenie - wyższa konieczność - ale ewentualna nowa natychmiast to wykorzysta. I na bruk. Bo tego dzisiaj inaczej się nie załatwia. Takie standardy stosują również towarzysze pisowcy. Metoda haków szybko się przyjęła. Spółka może też dochodzić naprawienia szkód przed sądem.
Dziwię się jednak, że pan prezes skorzystał z takiego rozwiązania. Zapewne z chytrości dla zduszenia kosztów na siłę? No, bo przecież wynik finansowy jest teraz bardzo potrzebny na pokaz. Widać obsługa prawna zieloniutka a i pan prezes z kodeksem pracy raczej na bakier. Co można stosować w Centrali Nasiennej, gdzie związki zawodowe udają, że są albo ich w ogóle nie ma, to nie w PKP. A i doświadczenie jako pracodawca też się bardzo przydaje. Same dobre chęci nie wystarczają. Pięknie go związkowcy wypunktowali. I cóż z tego, że chciał dla firmy dobrze?
...a i pan prezes z kodeksem pracy raczej na bakier.
Witam
Treść tej umowy wskazuje na to że jest to umowa o pracę. Dodać tu należy że nie nazwa ale charakter świadczy o tym jaki charakter ma umowa. W Ustawie Kodeks Pracy co prawda nie ma nic powiedziane o umowie zlecenie bądź też o dzieło nie mnie jednak poprzez art. 300 Ustawy Kodeks Pracy w brzmieniu:
W sprawach nie unormowanych przepisami prawa pracy do stosunku pracy stosuje
się odpowiednio przepisy Kodeksu cywilnego, jeżeli nie są one sprzeczne z zasadami
prawa pracy.
docieramy do Ustawy Kodeks Cywilny i art. 734 w brzmieniu:
§ 1. Przez umowę zlecenia przyjmujący zlecenie zobowiązuje się do dokonania określonej czynności prawnej dla dającego zlecenie.
§ 2. W braku odmiennej umowy zlecenie obejmuje umocowanie do wykonania czynności w imieniu dającego zlecenie. Przepis ten nie uchybia przepisom o formie pełnomocnictwa.
i dalszych. Jak wynika to z treści tej umowy zlecenia osoby które pracowały na jej podstawie miałby dużą szansę przed Sądem Pracy wnosząc pozew o ustalenie isnienia stosunku pracy, a zatrudnieni już pracownicy wnosząc powództwo o godziny nadliczbowe.
Wysłany: 06-11-2007, 22:24 Kontrola PIP w spółce IC w Katowicach
Kontrola PIP w spółce IC w Katowicach
W dniu 6 listopada otrzymałem nieoficjalną wiadomość o wszczęciu kontroli w Spółce IC Sekcja Katowice, przez Państwową Inspekcję Pracy. Nastąpiło to na skutek zawiadomienia przez nas związek ww. instytucji i prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez pracodawcę-zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu śródlądowym i drastyczne łamanie Prawa Pracy. W dniu 6 listopada 2007 roku w związku z powyższym została w końcu rozpoczęta kontrola przez PIP w Sekcji IC Katowice. Aczkolwiek sprawa dotyczy nie tylko Katowic. Niestety pozostałe organizacje związkowe zachowują się jak zwykle... .
Nadal walczymy, o ukaranie pracodawcy, o zapłatę rzeczywistego czasu pracy pracownikom-pseudo ankieterom, a w rzeczywistości dla konduktorów-pracujących na umowy zlecenia. Mamy na to wszystko dowody na piśmie! Zdobyte! Apeluję do wszystkich pracowników bez względu na przynależność związkową o szczere i rzetelne zeznania w toku dochodzenia prowadzone przez różne instytucje-do których napisaliśmy. Nasza akcja nie była przeciwko pracownikom! Aczkolwiek takie plotki będą rozpowszechniane! Chodzi o walkę o szacunek wyrażony w praktyce i aby też z nowym rozkładem jazdy większej ilości pociągów nie obsługiwali ankieterzy!!!
Administracja Forum również powiadomiła Państwową Inspekcję Pracy. Przyglądamy się tej sprawie z uwagą. Osoby, które mają coś ciekawego do przekazania (również anonimowo) mogą kontaktować z nami. Dyskrecja gwarantowana!
Wysłany: 08-11-2007, 21:24 Re: Przekręty i przestępstwa Zarządu PKP Intercity
sopek napisał/a:
Najnowsze wieści ze spółki IC:
Gliwice 12.10.2007
Związek Zawodowy Drużyn
Konduktorskich Regionu Śląskiego
Ul .Bohaterów Getta Warszawskiego 12/11
Okres wakacyjny to czas wzmożonych przewozów pasażerskich, dodatkowych pociągów sezonowych, a co za tym idzie kłopotów kadrowych związanych z ich obsługą. Problem jest znany, wszak pojawia się rokrocznie. Władze spółki PKP Intercity zawsze stawiały mu czoła z lepszym lub gorszym skutkiem, lecz zawsze w granicach obowiązującego prawa. Obecni włodarze firmy w celu uporania się z w/w problemem wprowadzili innowacyjny system zatrudniania pracowników na umowę zlecenie, które jednak zawierane były z naruszeniem prawa i narażał na szwank to co najważniejsze - BEZPIECZEŃSTWO PODRÓŻNYCH.
Umowy zawierane pomiędzy Zarządem spółki reprezentowanym przez Prezesa Czesława Warsewicza i Lucynę Krawczyk, a poszczególnymi pracownikami - konduktorami i kierownikami pociągu - których przedmiotem było rzekome wykonywanie badań marketingowych, a które w rzeczywistości nakładały na nich obowiązki takie, jakie standardowo wykonuje konduktor w czasie pełnienia służby w pociągu. W umowie - zleceniu czytamy: "Zleceniobiorca podejmuje się przeprowadzenia badań marketingowych poszczególnych pociągach TLK" zaś zarządzenia dyrektorów poszczególnych zakładów z lipca tego roku traktują już o "zasadach wykonanywania czynnośći konwojentów w niektórych pociągach TLK. Dotyczą one tych samych pracowników, co wspomniana wyżej umowa - zlecenie i nakłada na nich szereg obowiązków techniczno - ruchowych, handlowo - przewozowych, oraz manewrowych!"
I tak np. w zakres badań marketingowych według zleceniodawcy wchodzi:
wystawianie biletów na przejazd,
pomoc przy wysiadaniu i wsiadaniu,
budzenie podróżnych
udział w pracy manewrowej itp. (Pełna treść zarządzenia w załączeniu).
Należy również zaznaczyć, że za wystawiane w pociągu bilety pracownicy nie otrzymywali prowizji, którą standardowo otrzymują wystawiając je jako konduktorzy. Ponadto "zatrudniając" poszczególnych pracowników w ramach umów zlecenia, pracodawca nie brał pod uwagę harmonogramu, według którego osoby te świadczyły pracę dla PKP IC, właśnie jako konduktorzy i kierownicy pociągu. Doprowadziło do sytuacji, w których pracownik kończył służbę, i bez wypoczynku rozpoczynał pracę jako rzekomy marketingowiec, w rzeczywistości wykonując czynności związane z ruchem pociągów i stwarzając w ten sposób zagrożenie bezpieczeństwa, gdyż nie miał zapewnionego wypoczynku. Zdarzało się także odwrotnie. Po całonocnej pracy na umowę zlecenie, pracownik rozpoczynał swoją służbę jako np. konduktor totalnie przemęczony narażając na szwank bezpieczeństwo obsługiwanego pociągu, a wszystko to za przyzwoleniem i akceptacją, a nawet zaleceniem pracodawcy!
Krzywdzący był także sam system wynagrodzenia. Zleceniodawca (a w rzeczywistości pracodawca), jak wynika z umowy zobowiązał się do wypłaty dwudziestu dwóch złotych za godzinę pracy. Niestety na skutek dowolności interpretacji przepisów prawa pracy w/w stawka dotyczyła jedynie czasu, który pracownik spędził w pociągu w czasie obsługi podróżnych. I tak np. po wykonaniu pracy na odcinku Katowice - Warszawa, pracownik wracał do Katowic za darmo i na własny koszt. Umowy na świadczenie w/w wymienionej pracy były podpisywane z opóźnieniem a w późniejszym okresie zdarzały się przypadki nie podpisywania ich wcale. Nazwiska osób wykonujących zlecenia starano się skrzętnie ukryć.
Odnosimy wrażenie, że Zarząd próbował w ten sposób zatrzeć ślady swojej bezprawnej działalności. Nasz związek jednak, zdobył kompletną listę nazwisk osób, które wykonywały zlecenia w miesiącu sierpniu (lista w załączeniu doc. na hasło).
Zwracamy się z prośbą o przeprowadzenie kontroli w Spółce gdyż naszym zdaniem działania jakie podjął Pan Prezes w opisywanej sprawie noszą znamiona przestępstwa a także naruszają postanowienia kodeksu pracy w części czasu pracy oraz wynagrodzenia. W szczególności zarzucamy, że na skutek zawierania ze swoimi pracownikami umów zlecenie PKP Intercity sp. z o.o. doprowadziła do następujących naruszających prawo sytuacji:
1.Brak płatności wynagrodzenia za część czasu pracy, a w szczególności za czas dojazdu do stacji macierzystej ze stacji zwrotnej pociągu (czyli tej stacji, na której pracownik kończył "badania marketingowe"). Był to czas powrotu z miejscowości stanowiącej cel pracowniczej podróży służbowej, z miejscowości wynikającej z zakończenia podróży służbowej ale nie będącej miejscowością świadczenia pracy ani miejscowością zamieszkania pracownika. Zwracam uwagę, że czas dojazdu i powrotu z miejscowości stanowiącej cel pracowniczej podróży służbowej oraz czas pobytu w tej miejscowości nie są pozostawaniem do dyspozycji pracodawcy w miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy (art. 128 § 1 k.p.), lecz w zakresie przypadającym na godziny normalnego rozkładu czasu pracy podlegają wliczeniu do jego normy (nie mogą być od niej odliczone), natomiast w zakresie wykraczającym poza rozkładowy czas pracy mają w sferze regulacji czasu pracy i prawa do wynagrodzenia doniosłość o tyle, o ile uszczuplają limit gwarantowanego pracownikowi czasu odpoczynku. Stanowi to o naruszeniu art. 128 § 1 k.p.
2.Przekraczanie norm pracy w nadgodzinach, albowiem wykonywanie "usług marketingowych" w ramach "zlecenia" nie jest przez pracodawcę wliczane w ogóle do czasu pracy. Niezależnie od tego, że - o czym wspomniano wyżej - czas powrotu z miejscowości stanowiącej cel pracowniczej podróży służbowej również nie jest wliczany do czasu pracy. Przez to przekraczane są ustanowione w art. 129 § 1 normy mówiące o tym, że czas pracy nie może przekraczać 8 godzin na dobę i przeciętnie 40 godzin w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym nieprzekraczającym 4 miesięcy.
3.Z przyczyn opisanych w punkcie 2 nie jest przestrzegany art. 132 § 1 kp mówiący, że pracownikowi przysługuje w każdej dobie prawo do co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku.
4.Z przyczyn opisanych w punkcie 2 nie jest przestrzegany obowiązek zapłaty wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych wynikających z wprowadzenia przez ustawodawcę pojęcia doby pracowniczej. Art. 151 § 1 kp stanowi, że praca wykonywana ponad obowiązujące pracownika normy czasu pracy, a także praca wykonywana ponad przedłużony dobowy wymiar czasu pracy, wynikający z obowiązującego pracownika systemu i rozkładu czasu pracy, stanowi pracę w godzinach nadliczbowych. Zgodnie z art. 129 § 1 kp czas pracy nie może przekraczać 8 godzin na dobę i przeciętnie 40 godzin w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym nieprzekraczającym 4 miesięcy. Zwracam również uwagę na treść art. 128 § 3 pkt 1 kp, który stanowi, że do celów rozliczania czasu pracy pracownika, przez dobę - należy rozumieć 24 kolejne godziny, poczynając od godziny, w której pracownik rozpoczyna pracę zgodnie z obowiązującym go rozkładem czasu pracy. Ustawodawca wyznacza więc nie tylko pułapy normy dobowej, ale przede wszystkim granice doby. Zgodnie z jego wolą, bieg 24 kolejnych godzin rozpoczyna się od godziny stawienia się pracownika w danym dniu do dyspozycji pracodawcy. Moment ten wynika z obowiązującego rozkładu czasu pracy. Pojęcie doby (§ 3 pkt 1) częściowo odpowiada dobie kalendarzowej - jako że liczy ona 24 godziny - a częściowo jest odmienne - bo nie zaczyna się ona o godzinie 0.00, lecz od godziny, w której pracownik rozpoczyna pracę zgodnie z obowiązującym go rozkładem czasu pracy. Rozkład czasu pracy u danego pracodawcy może być zróżnicowany dla poszczególnych grup pracowniczych, dlatego dla nich doba rozpoczyna się o różnych godzinach. Doba odpoczynku niedzielnego (art. 132 § 3) oraz doba pracy w niedzielę lub święto (art. 1519 § 2) rozpoczynają się o godzinie 6.00 w tych dniach, chyba że u danego pracodawcy została ustalona inna godzina. Doba służy do określenia, ile godzin w jej czasie pracownik powinien pracować (8 godzin w podstawowym czasie pracy), a ile odpoczywać (art. 132). Przekroczenie dobowej normy czasu pracy uprawnia pracownika do dodatkowego wynagrodzenia z tytułu pracy w godzinach nadliczbowych. Przy rozliczaniu czasu pracy przyjmuje się zasadę, że początkiem doby jest godzina rozpoczęcia pracy na danej zmianie - doba pracownicza trwa 24 godziny licząc od rozpoczęcia pracy. Godziny wyznaczające dobę pracowniczą mogą przypadać na godziny różnych dni kalendarzowych. Skoro nie minęły jeszcze 24 godziny doby poprzedniej, to czas pracy wykonywanej przed jej upływem zaliczamy do tej właśnie doby. Jeżeli pracownik podejmuje pracę w tej samej dobie rozliczeniowej po przepracowaniu pełnego wymiaru, to wówczas godziny pracy przypadające do końca doby są godzinami nadliczbowymi. Przykładowo - jeżeli pracownik rozpoczął pracę w środę o 7.00, jego doba pracownicza trwa do 7.00 we czwartek. Skoro we czwartek pracownik rozpoczął pracę o godzinie 6.00, to znaczy, że w trakcie jednej (środowej) doby pracowniczej rozpoczął pracę dwukrotnie. Praca świadczona we czwartek w godzinach od 6.00 do 7.00 jest więc pracą w godzinach nadliczbowych. Fakt ten nie jest przez pracodawcę respektowany.
5.Art. 149 § 1 kp stanowi, że pracodawca prowadzi ewidencję czasu pracy pracownika do celów prawidłowego ustalenia jego wynagrodzenia i innych świadczeń związanych z pracą. Pracodawca udostępnia tę ewidencję pracownikowi, na jego żądanie. Tymczasem czas pracy w postaci wykonywania "badań marketingowych" świadczonej na "zlecenie" nie jest w jakikolwiek sposób ewidencjonowany.
6.Nie prowadzi się również listy obecności w pracy polegającej na wykonywaniu "badań marketingowych" świadczonej na "zlecenie", co narusza normę art. 29 § 3 kp.
7.Wyżej opisane zdarzenia powodują zaniżanie wynagrodzeń pracowniczych za pracę w godzinach nadliczbowych i brak ewidencyjnych możliwości ustalenia ilości nadgodzin. Ponadto pracownicy tracą należne im prawa do prowizji z tytułu odprawy podróżnych w pociągach.
8.Naruszany jest zakaz ustanowiony w art. 22 § 12 k.p. Celem tej regulacji prawnej jest ograniczenie zjawiska zastępowania umów o pracę umowami cywilnoprawnymi. Zjawisko to polega na zawieraniu umowy cywilnoprawnej (najczęściej umowy zlecenia) z osobą fizyczną. Oczywiście umowy cywilnoprawne, w tym zawierane z osobami fizycznymi jako przedsiębiorcami, stanowią dopuszczalne przez prawo podstawy zatrudnienia. Dlatego omawianej regulacji nie należy interpretować w kategorii zakazu zawierania umów cywilnoprawnych. Jednakże umów cywilnoprawnych nie wolno zawierać, jak również nie jest dopuszczalne zastępowanie umów o pracę takimi umowami, w sytuacji, kiedy zatrudnienie danej osoby odpowiada warunkom określonym w art. 22 § 1 k.p. W takim przypadku jedyną prawnie dopuszczalną podstawą zatrudnienia winna być umowa o pracę lub inny akt wymieniony w art. 2 k.p. Wobec powyższego sprawą o kluczowym znaczeniu jest określenie wszystkich cech stosunku pracy, co pozwoli na w miarę precyzyjne wyznaczenie granicy pomiędzy stosunkami pracy a stosunkami cywilnoprawnymi. W doktrynie przyjmuje się, że następujące cechy są właściwe dla stosunku pracy:
1) pracownikiem jest osoba fizyczna,
2) pracownik zobowiązuje się do pracy w zamian za wynagrodzenie,
3) przedmiotem umowy ze strony pracownika jest samo pełnienie (wykonywanie) pracy,
4) pracownik nie jest obciążony ryzykiem realizacji zobowiązania,
5) pracownik jest obowiązany świadczyć pracę osobiście,
6) pracownik w realizacji zobowiązania jest podporządkowany pracodawcy. Treść stosunku prawnego, z którego dla pracowników wynika obowiązek wykonywania "badań marketingowych" świadczonych na "zlecenie" spełnia wszystkie przesłanki uznania go za stosunek pracy. Jak zaś stanowi art. 22 § 1 - 12 k.p. przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca - do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem, zatrudnienie w warunkach określonych w § 1 jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy i nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną przy zachowaniu warunków wykonywania pracy, określonych w § 1.
9.Uważam, że opisane wyżej zachowania pracodawcy wyczerpują znamiona typu czynu zabronionego opisanego w art. 218 § 1 kodeksu karnego, który stanowi, że kto, wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika wynikające ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego, podlega karze. Odnosi się to także do osób, które będąc faktycznie pracownikami, formalnie wykonują pracę na podstawie umowy zlecenia lub innej umowy cywilnej. Pojęcie uporczywości zawiera zarówno wielokrotność uchylania się od wykonania powinności, jak i świadomość niweczenia tym możliwości osiągnięcia stanu założonego przez prawo.
10.Uważam również za celowe rozważenie, czy przez zmuszanie pracowników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu kolejowego do pracy w nadgodzinach ponad dopuszczalne normy, bez prawa do ustawowo gwarantowanego wypoczynku, nie doszło do popełnienia przestępstwa z art. 174 § 1 polegającego na sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym.
Pragnę zaznaczyć, że opisaliśmy problem na przykładzie Sekcji Katowice. Rzeczywista skala łamania prawa i ryzykowania życiem ludzkim jest w skali makro a opisany proceder występował masowo we wszystkich sekcjach PKP IC w całym kraju w lipcu i sierpniu 2007r.!
Żródło ZZDK Gliwice
[ Dodano: 08-11-2007, 21:32 ]
Związki Zawodowe Drużyn Konduktorskich żądzą IC. Jeżeli chodzi o drużyny to bym wynajął Doraźną z PR to praktycznie połowa drużyn by była do zwolnienia za łapówki. Związki bronią się przed nimi jak mogą grożąc protestami. Rewizorzy IC to 12 osób na całą Polskę trochę to śmieszne.
Szybka riposta pana Ireneusza i olonr1 (przekazazuję w imieniu wymienionych)
Cytat:
- Oj! ktoś się zarejestrował, bo się wkurzył na prawdę, czy co?! Taki długi komentarz niczym z "Archiwum ICX". Prawda boli, ale na szczęście tylko niektórych... Ma boleć tych właściwych!!!
Przede wszystkim żaden związek drużyn konduktorskich nie rządzi w IC i także w innych spółkach PKP. Jeśli już to apolityczna S, Przykład AWS itd..
Co do ilości rewizorów to ich praca doprowadziła do zwolnienia ze Spółki IC w ciągu 5 lat
aż 50 osób dyscyplinarnie. No to są chyba skuteczni. Nie liczba osób kontroli stanowi o ich jakości.
Teraz problemem spółek jest mała liczba konduktorów, a nie łapówkarstwo które zawsze będzie w jakieś mikroskopijnej skali. Wynika to z tego, że na skutek oszczędzenia na kadrach w wielu pociągach nawet flagowych drużyny konduktorskie nie wyrabiają się z kontrolą i pisaniem biletów.
Wówczas ktoś może się jeszcze skusić na zasadzie pisz pan bilet jak pan zdążysz, lub ja mam tylko 20 złotych!
Wystarczy aby to udowodnić, przeprowadzić w śród podróżnych anonimowe badania przez niezależny Ośrodek Badania Opinii Publicznej!
Co do kontroli w PR kontrolerów w dużej liczbie, to Związek Drużyn Konduktorskich Regionu śląskiego z Gliwic ma dowody na nierzetelność ich
działań, a nawet wygraną sprawę sądową. Taka liczba osób kontrolujących
skłania do szukania wyników za wszelką cenę.
Bzdury piszesz! W PKP IC, tak jak wszędzie w PKP, rządzi "Solidarność". Mam przypomnieć komu Warsewicz (i Supa zresztą też) zawdzięcza swoją prezesurę w PKP IC? Otóż zawdzięcza to dwóm członkiniom Rady Nadzorczej PKP IC (Maria Sędek i Wiesława Kolbus) z kolejarskiej "Solidarności", które bardzo mu pomogły wygrać stricte ustawiony konkurs! Obie latały do Cześka na chatę na wódeczkę i pogaduszki! Zresztą Warsewicz nie tylko związkowców z "S" sobie kupił, dziennikarzy "Dziennika" i "Pulsu Biznesu" też - wiem, że na początku swojej kadencji Warsewicz coś im ("PB") dał...
Znamienne jest to, że "Solidarność" w PKP IC w sprawie wyżej opisanych przekrętów Zarządu milczy jak zaklęta! Albo łamanie praw pracowniczych wogóle ich nie interesuje, albo udają, że nic nie widzą i o niczym nie wiedzą!
A z informacji, które do mnie docierają wynika, że zarzuty się potwierdzają. Pytanie teraz, czy Zarząd PKP IC dostanie za to po dupie, czy też sprawa rozejdzie się (jak to w PKP) po kościach i nikomu włos z głowy nie spadnie...
Korespondując z adminem olonr1 serwisu www.warsztat.info dowiaduję się coraz to nowych faktów na temat fujncjonowania PKP IC, właściwie to o poczynaniach prezesa.
Od tego wszystkiego aż boli głowa!
Niektórzy starają się bronić "wodzów" IC i pisać, że w spółce dzieje się dobrze. Jak wierzę w słowa zamieszczone w materiałach dostępnych na stronie ZZPW.
Z ciekawszych - dla mnie wstrząsająych - materiałów publikuję za zgodą wywiad z przewodniczącym Związeku Zawodowego Drużyn Konduktorskich Regionu Śląskiego w Gliwicach IRENEUSZEM ROKITĄ
ZZPW - Od jakiego wydarzenia się "to" wszystko zaczęło ? Czy była tym wydarzeniem prowokacja dziennikarska? Przypomnij naszym kolegom jak to wyglądało. Ireneusz Rokita - Czesław Warsewicz jako członek zarządu zaczyna swoją działalność od krytyki prezesa czyli Jacka Prześlugi. Zaczęła się krytyka tego iż są umieszczane reklamy na bilbordach, krytykuje on również aktualne promocje. Jedną z nich jest "latawiec". Krytykuje koszty na promocję ofert przewozowych Spółki!
- Dlaczego to robi? Przecież "reklama dźwignią handlu", a promocje takie jak Latawiec cieszyły się przecież chyba nie małym zainteresowaniem?
- Dlaczego to robił? Tego nie wiem, ale tak było. Przez cały czas utrudniał Jackowi Prześludze podejmowanie nowych, skutecznych decyzji, które miały ciągnąć spółkę do góry. Zaryzykuje tutaj stwierdzenie iż z działań reklamowo-promocyjnych Jacka skorzystały Koleje Mazowieckie i Przewozy Regionalne. Te spółki szły wręcz śladem naszej spółki autopromując się i niestety jak pokazały Przewozy Regionalne przeganiają pod tym względem naszą IC.
- Jakiś przykład ?
- PR solidnie przygotowały sobie już ofertę wakacyjną i tak to robione. A nasza Spółka IC dopiero coś robi z początkiem czerwca!
- Dlaczego te udane promocje poprzedniego prezesa nie były kontynuowane, i dlaczego nie powtarzane były promocje te które się udały? Mieliście przecież gotowe rozwiązania?
- To pytanie raczej do prezesa, ale myślę że obecny prezes nie znosi wszystkiego co jest nazaczone sukcesem poprzednika. Te spóźnione promocje są wprowadzane dopiero od czerwca. Nowe promocje są moim zdanie zrobione tylko żeby uspokoić media, gdyż prezes otrzymał informację, ze będziemy jego z tego rozliczać i nie tylko z tego.
- Próbowaliście rozmawiać z prezesem o tym?
- Tak, ale bezskutecznie. Nie przyjmuje on żadnej konstruktywnej krytyki z naszej strony. Mało tego powinienem tutaj wspomnieć, że z Jackiem Prześlugą był bezpośredni kontakt telefoniczny, i emailowy był otwarty dla wszytkich pracowników bez względu na zajmowane stanowisko w spółce.
- Z obecnym prezesem nie ma kontaktu? To jak kontaktuje się obecny prezes no chociażby z pracownikami ?
- Z pracownikami? A jakże. Wymyślił sobie że będzie przyjmował pracowników w każdy poniedziałek między 15 a 16-tą w Warszawie.
- To dobrze że chociaż godzinkę poświęca dla pracowników. Ale czy to nie za mało?
- Gdyby poświęcał tyle co poprzednik byłoby dobrze. Ale nie myśl sobie że prezes Cię przyjmnie tak z marszu.
- Dlaczego?
- Trzeba się umówić z jego sekretarką z dużym wyprzedzeniem na "audięcję" i mało tego trzeba podać temat rozmowy!
- Dlaczego twierdzisz, ze jeden ze zwolnionych dyrektorów Wydziału Sprzedaży poświęcał więcej czasu pracownikom i spółce? Możesz podać jakieś przykłady?
- Oczywiście. Jedno zdarzenie utkwiło mi w pamięci. Jeden z klientów IC jadąc pociągiem do Warszawy spóźnił się na samolot z winy IC. Wojciech P. w środku nocy potrafił załatwić najwyższej klasy przedział sypialny, i osoba ta jeszcze tego samego dnia odjechała pociągiem do Wiednia niedopłacając ani złotówki i nie wnosząc żadnych skarg. A druki przykład to zatrzymanie prywatnego promu praktycznie dla jednego klienta IC. Pan dyrektor "załatwił" to telefonicznie prosząc o 30-to minutowe opóźnienie wypłynięcia promu z portu Świnoujście. Tego typu przykłady można mnożyć. Ale takich ludzi już u nas niema.
- Co myślisz na temat tamtej prowokacji dziennikarskiej?
- Ta prowokacja wygląda mi na dosyć przemyślana akcję. Mam pewne podejrzenia, że mogła ona być robiona na zlecenie, ale nie mam jeszcze dowodów na to. Plotka krąży taka iż mogło to być robione na zlecenie jednej z większych organizacji związkowych działających w Grupie PKP. Prowokacja tego typu jest nie do końca legalna, ale jest ona zrobiona w ten sposób aby żadnego dziennikarza nie można było podać do sądu. Poza tym przewodniczący tej organizacji związkowej ma dość rozległe kontakty w spółkach, jest również członkiem rady nadzorczej jednej z nich i powoli zaczyna już ustawiać swoich znajomych i rodzinę na wysokich stanowiskach np, swojej żonie załatwił cieplutką posadkę w Przewozach Regionalnych na wysokim stanowisku. Zastanawiającym jest fakt, że osoba ta (przewodniczący) jest bardzo zadowolony z obecnej sytuacji w spółce IC.
- Co myślisz o działaniach obecnego prezesa IC ?
- Jak już wspomniałem działalność obecnego prezesa powoli krystalizuje się. Wgląda na to iż obecny prezes został specjalnie wprowadzony do spółki IC kluczem partyjnym, aby poprzez swoje działanie doprowadzić do spadku jej wartości jeszcze przed prywatyzacją.
- Komu może zależeć na zaniżeniu wartości IC ?
- Przecież to jest oczywiste i widoczne. Są to osoby które bezpośrednio do tego doprowadzają i które nie reagują na tego typu działania i są za nią przecież odpowiedzialne i mają zwierzchnictwo nad nami.
- Znając już karuzelę stanowisk w Grupie PKP proszę powiedz z jakiej spółki, stanowiska, lub z jakiego klucza politycznego przybył pan Warsewicz do spółki Intercity i co najważniejsze czego dokonał w poprzedniej spółce lub stanowisku ?
- Wiadomo, że jest z PIS-u. Ale jego życiorys wygląda mniej więcej tak:
urodził się we wsi Butrymowce w województwie podlaskim 30 km od Augustowa. W roku 1994 ukończył studia ekonomiczne w Szkole Głównej Handlowej (SGH) w Warszawie. Na tej uczelni ukończył także studium doktoranckie. Był jednym ze współzałożycieli Akademickiego Stowarzyszenia Katolickiego "Soli Deo" na SGH, działacz i prezes Międzynarodowej Unii Organizacji Rodzinnych (MUOR). Członek Rady "Fundacji Laboratorium Reportażu" oraz współtwórca inicjatywy "kapliczka-polska". Jest specjalistą w dziedzinie zarządzania finansami oraz restrukturyzacji przedsiębiorstw. Uczestnik kilku prywatyzacji przedsiębiorstw oraz współautor wielu koncepcji rozwoju firm. Przedsiębiorca oraz do niedawna dyrektor finansowy spółki Rolimpex-Nasiona sp. z o.o. Od 1997 roku mieszka z żoną w podwarszawskim Chotomowie.
- Czym zajmuje się poprzedni prezes?
- Poprzedni prezes, czyli Jacek Prześluga założył wraz z Anną Rosiek (była ona rzecznikiem PKP IC) bardzo dobrze prosperującą agencją marketingową o nazwie Look-At. Niektóre osoby które były gnębione przez obecne kierownictwo znajdują tam zatrudnienie.
-Co myślisz o promocjach za obecnego prezesa?
- Promocje niby są ale brak jest odpowiedniej akcji reklamowej jak miało to miejsce za poprzedniego prezesa Jacka Prześlugi (reklama w prasie i w mediach publicznych). Teorię, która lansuje obecny prezes można ująć krótko: promocji specjalnie na kolei nie powinno być a kierować się należy zasadą taką, że każdy wie gdzie jest dworzec kolejowy. Chyba, że dowiaduje się o tym, że pewien Związek będzie za to jego krytykował. No to na hurra mamy nawet POLONEZA, z obsługą z poza Spółki, w którym to frekwencja jest żałosna.
- Czy nie warto było skorzystać z praktycznie gotowych i udanych akcji promocyjnych lub wręcz powtórzyć te które miały miejsce za obecnego prezesa?
- Zdecydowanie tak. Obecny prezes czuje chyba uraz psychiczny do wszystkiego co dobre było dla IC, co zrobił Jacek Prześluga i jego zespół!
- Pisałeś w listach otwartych, że ze spółki odeszło już sporo ludzi za obecnego prezesa. Możesz powiedzieć ile dokładnie?
- Ja takich danych nie posiadam. Takie dane ma spółka i trzeba by skierować do spółki te pytanie. Wiem na pewno że jest to dość spora grupa osób. Ale najważniejsze jest to, że ze spółki odchodzą osoby kompetentne, fachowcy, menagerowie, którzy świątek piątek i niedziela potrafili pracować i rozwiązywać bieżące problemy w spółce. Na początek odszedł Jacek Prześluga (były prezes), a za nim w ślad rzecznik IC. A teraz na wypowiedzeniu jest Wojciech P. Odeszli prawdziwi fachowcy, a następni gotowi są podjąć tą decyzję w niedalekiej przyszłości.
- Co zrobiliście jako związki zawodowe w jego obronie?
- Zorganizowaliśmy w jego sprawie spotkanie ze wszystkimi związkami zawodowymi działającymi w IC. W spotkaniu wzięły udział wszystkie związki oprócz Solidarności (co jest również bardzo zastanawiające). Na tym spotkaniu został wręczony list prezesowi. Było to w piątek. Prezes obiecał, że odpowie na ten list po niedzieli, ale słowa jak zwykle nie dotrzymał. Minęło jakieś półtorej miesiąca. W końcu po długich staraniach WP, prezes się z nim umówił (żeby nie było, że go unika). Trzymał go pod drzwiami swojego gabinetu ponad trzy godziny (jak jakiegoś niedobrego chłopca który narozrabiał) po to tylko, żeby powiedzieć jemu iż decyzji o jego zwolnieniu jeszcze nie skonsultował z zarządem. Przypomnijmy: pan Warsewicz ma w zarządzie dwie osoby i widzi się z nimi codziennie. Po tym upokarzającym zdarzeniu W.P. honorowo składa wypowiedzenie.
- Jak było z byłym rzecznikiem prasowym spółki ?
- Ania Rosiek była rzecznikiem prasowym IC. Pracowała z Jackiem Prześlugą. Po jego odejściu jakiś czas pracowała pod rządami Czesława Warsewicza. Prezes chyba długo nie mógł znaleźć na nią sposobu, aż pewnego razu wykluł mu się niezły pomysł. Ania R. była zatrudniona w dziale marketingu, ale do jej obowiązków należał min. kontakt z mediami więc siłą rzeczy była rzecznikiem. Prezes wprowadził zarządzenie takie iż każdy powinien znajdować się na stanowisku pracy między godziną 9-15-ta (choć cała Grójecka pracuje od 8 do 16-tej). No i pewnego pięknego dnia miłościwe nam panujący zapragnął skontrolować swojego rzecznika czy stosuje się do owego zarządzenia. Niestety Anny na miejscu pracy nie było (miała spotkanie z dziennikarzem). Gdy przyszła akcja awansowa w spółce, zamiast podwyżki zostało jej za to upomnienie. Na nic były argumenty, że w czasie zarządzenia była z mediami (co należało do jej obowiązków). Według filozofii prezesa maiła ona być sztywno przywiązana do biurka między 9-15-ta a z kontakt z mediami przeprowadzać w godzinach 8-9-tą lub 15-16-tą albo po pracy. Dziś już ta Pani nie pracuje, a rzecznikiem była naprawdę dobrym, miała dobry kontakt z mediami. Gdyby ona była na pewno nie powstałby taki głupi program w Polsacie. Dziś jej obowiązki wykonują trzy osoby, które prawdopodobnie są powiązane z biurem politycznym jednego z ministerstw.
- Wymień jakie to decyzje obecnego prezesa mają to wkrótce doprowadzić do upadku spółki?
- Fachowcy, menagerowie z prawdziwego zdarzenia odchdzą
- bałagan w dziale sprzedaży
- nie dopilnowane rewizje wagonów
- pracownicy traktowani są jak potencjalni złodzieje co ma zły wpływ na atmosferę w spółce
- przywracanie nierentownych połączeń zlikwidowanych przez poprzednika (POLONEZ)
To, że fachowcy odchodzą to wiemy. Ale co znaczą pozostałe?
- Bałagan w dziale sprzedaży. Może podam przykład to lepiej zobrazuje sytuację:
jedno za zdarzeń miało miejsce na stacji Warszawa Wschodnia. Wyobraźcie sobie pociąg międzynarodowy z doczepionymi wagonami jadącymi jako zwrot (brudne, bez wody w toaletach czyli jako niedostępne dla podróżnych). Jednak gdy zbliża się czas odjazdu pociągu do drużyny zgłaszają się podróżni którzy mają kupione bilety i miejscówki wystawione właśnie na te wagony. Jest upał. Kobiety z małymi dziećmi, osoby starsze, a wagony brudne, bez wody. Dzielna obsługa pociągu próbuje ratować sytuację. Za swoje własne pieniądze kupuje wodę i środki czystości. Zaczynają sprzątać wagony. Czy tak już będzie za obecnego prezesa. Czy to jest normalna sytuacja ?
- A sprawa wagonów ?
- W spółce za to był odpowiedzialny dyr. Matyla. Za jego kadencji wagony naszej spółki miały przeprowadzane rewizje na czas. A teraz ? Teraz jest tak, że ZNTK w którym przeprowadzaliśmy dotychczas rewizje (widząc, że z tą sprawą zgłaszamy się dopiero pod koniec kwietnia i że przysłowiowo "mamy nóż na gardle" zaproponował o 70% wyższą cenę za rewizję niż w roku ubiegłym). Spółka ratuje się doraźnymi naprawami w Grodzisku Mazowieckim, ale ta sytuacja nie będzie trwać wiecznie. Termin rewizji zbliża się nieuchronnie Weźmy np. Nasz flagowy skład Jan Kiepura. Na zakup tego składu spółka wydała 50 milionów złotych, a bez rewizji nie może jeździć. Jak tak dalej pójdzie zostanie w krzakach. Czy to jest dobre miejsce na najlepszy skład wagonów jaki ma spółka?
- Na znanym forum dyskusyjnym IC FORUM znalazłem wpis jednego z internautów mówiący o tym iż prezes jeszcze nie rozliczył się z pracownikami którzy byli na pożegnaniu Jacka Prześlugi. Czy prezes naprawdę jest taki jak go opisują na forum (prawdopodobnie pracownicy spółki jak przypuszczam)? Jak wyglądało pożegnanie byłego prezesa?
- Sam tą wypowiedź czytałem i to co piszą o obecnym prezesie to niestety prawda. Jest on bardzo pamiętliwy i mściwy. Wystarczyło podpaść mu nawet czasem nieświadomie, ba można powiedzieć "słowem, uczynkiem lub zaniedbaniem" ażeby prezes upomniał się o swoje zadośćuczynienie w stosownym i odpowiednim czasie. Przykłady mogę mnożyć ale nie wszyscy chcą aby o nich mówić publicznie. Wiadomo zemsta jest słodka. A co do pożegnania Jacka Prześlugi; takiego pożegnania życzyłbym każdemu prezesowi. Jednak poprzednik Warsewicza Jacek Prześluga, były dziennikarz, odchodził z firmy w atmosferze swoistego kultu, w pożegnalnym liście do pracowników dając niedwuznacznie do zrozumienia, że zrezygnował ze stanowiska, uprzedziwszy sięgającą już po niego miotłę kadrową PiS. Podwładni, którzy jeszcze rok wcześniej ze sceptycyzmem odnosili się do pierwszego nie kolejarza za sterami PKP IC, gromadnie żegnali go na peronie przy dźwiękach "Niepokonanych" Perfectu. Było jak w teledysku: łzy, machanie chusteczkami i obopólny żal. Uzasadniony. Prześluga w kilkanaście miesięcy udowodnił, że niedoinwestowana firma, która jeszcze w 2004 r. miała 47,2 mln zł straty i systematycznie traciła pasażerów, w krótkim czasie może stać się okrętem flagowym całej grupy PKP. Postawił na marketing: nowe promocyjne bilety, Tanie Linie Kolejowe, bezpośrednią komunikację z pracownikami. Na rezultat nie trzeba było długo czekać: w połowie roku PKP IC miała ok. 15 mln zł zysku i 5 mln klientów. Dwa lata temu było ich znacznie mniej.
- Czyli jednym słowem "Zastał spółkę drewnianą a zostawił murowaną"?
-Tak.
- Czy to prawda że pan Warsewicz osobiście dobiera sobie współpracowników?
- Tak. Ponieważ nie ma zaufania do całej reszty. Był taki czas, że zatrudnił nawet swojego szwagra Jarosława na stanowisku super kontrolera w IC. Jeździł on ze specjalnym biletem pociągami spółki z aparatem cyfrowym i prowadził wnikliwą obserwację drużyn konduktorskich oraz kontrolował czas pracy kasjerek. Gdy zrobiło się głośno o całej sprawie załatwił jemu pracę w Przewozach Regionalnych. W tamtym czasie RMF FM robił w tej sprawie z nim wywiad tutaj go zacytujemy:
Rodzinna atmosfera w PKP Intercity
Nowy prezes spółki Intercity, Czesław Warsewicz zatrudnił na czas wakacji swojego szwagra do sprawdzania czy pociągi są czyste i jak długo pracują kasjerki - dowiedział się reporter RMF FM. Prezes nie widzi w tym nic niestosownego i jak dodaje, szwagier już tam nie pracuje. Okazuje się, że szef Intercity kłamie.
Szwagier prezesa jeździł pociągami ze specjalnym biletem i robił zdjęcia aparatem cyfrowym. Szef Intercity bez skrępowania przyznał się do zatrudnienia rodziny. Jego argumentacja była następująca: Ponieważ chciałem mieć wpływ na jakość świadczonych usług przez spółkę. Na pytanie czy jest zadowolony z pracy szwagra odpowiedział: Jako osoba tak. Ta rola czy misja się skończyła i w tej chwili nie jest już zatrudniony.
Jak się jednak okazuje, prezes nie do końca mówi prawdę. Wystarczył jeden telefon reportera RMF z pytaniem gdzie dostarczyć przesyłkę dla pana Jarosława, czyli szwagra prezesa i w ten sposób dowiedział się, że mężczyzna tam nadal pracuje. Szkoda, że prezes musi się podpierać rodziną, a nie ma zaufania do swojego zespołu.
Zadziwiający jest też komentarz sportu Ministra Transportu Jerzego Polaczka, czyli zwierzchnika prezesa z PKP: Jestem zadowolony z pracy prezesa Intercity, gdyby osoba zatrudniona przez niego nie wykonała swojego zadania, to można by tę sytuację oceniać inaczej, a tak, gdy wszystko zostało zrobione dobrze, to nie widzę w tym nic nieodpowiedniego. Jak widać można więc bezkarnie w państwowych firmach zatrudniać rodzinę.
Dodam jeszcze, że podanie jego żony leży i czeka na dogodne warunki w spółce zależnej WARS.
- Jak to się stało, że taka osoba została waszym szefem? Nie było szans się temu w jakiś sposób przeciwstawić?
- Raczej nie mieliśmy szans. Został on wybrany w konkursie jaki ogłosiło PKP SA. na stanowisko prezesa. Był on już jak wiemy pełniącym obowiązki prezesa po rezygnacji Jacka Prześlugi. Wybór nastąpił w dość dziwnym czasie a mianowicie w okresie świąteczno - noworocznym a do prasy wpuszczono malutki news. Sprawa była trochę dziwna. Od początku było głośno. Min. jednym z kandydatów na to stanowisko był Józef Dąbrowski.
Zacytuję tutaj pewny artykuł:
Prezesa Katolickiego Stowarzyszenia Kolejarzy Polskich i rzecznika praw klienta w spółce PKP. Był on pomysłodawcą "pociągu papieskiego", który od 3 czerwca 2006 kursuje na trasie Kraków - Wadowice.
Od wyborów parlamentarnych w 1997 r. był posłem AWS, w Sejmie III kadencji przewodniczył Komisji Transportu i Łączności, zajmując się reformą kolei. Potem na krótko został członkiem zarządu PKP Inter City (IC). Przeciw jego odwołaniu bezskutecznie protestowało w liście do ministra infrastruktury 24 posłów, wśród nich min. Jan Olszewski i Zbigniew Ziobro.
- Nikt nie zwracał się do mnie z propozycją szefowania PKP IC. Myślę, że mogę zrobić dużo dobrego dla kolei na mniej eksponowanym stanowisku. Taka nominacja wymagałaby zresztą przenosin do Warszawy, a mnie bardzo dobrze pracuje się w Krakowie - mówi Józef Dąbrowski.
Józef Dąbrowski wymieniany jest też jako kandydat na dyrektora departamentu regulacji rynku i licencji w Urzędzie Transportu Kolejowego. Inne kandydatury na kolejowej "giełdzie" to Czesław Warsewicz, od stycznia członek zarządu PKP IC, i Halina Sekita, prezes Kolei Mazowieckich. Dała się ona poznać jako dobry zarządca jeszcze podczas szefowania innej spółce - Warszawskiej Kolei Dojazdowej. Za jej rządów odmalowano tabor, wiaty na peronach i zwiększono liczbę połączeń. Czesław Warsewicz uchodził za głównego oponenta Jacka Prześlugi. Sprzeciwiał się wielu wydatkom na marketing i promocję.
Myślę, że ten wywiad - w końcu z krytycznym wobec władz związkowcem, a nie jakimś fanatykiem JP - powinien niektórym rozjaśnić w główce. Szczególnie tym, którzy o Jacku Prześludze i Annie Rosiek wypisywali na tym forum niestworzone adrony i kretyńskie bzdury.
A jeśli nie, to... coż, na chorobę zacietrzewienia (inspirowanego przez "odważnych" anonimów) nie ma lekarstwa.
I dodam, bo muszę i chcę: Warsewicz po wejściu do zarządu IC przez kilka miesięcy jawnie blokował niemal wszystkie decyzje głosowaniem na "nie". Zastraszeni kolejarze z zarządu - widząc co się święci (czyli mając w perspektywie usunięcie za "niesubordynację" wobec potencjalnego przyszłego szefa) głosowali również przeciw. Normalne zarządzanie spółką stało się niemożliwe.
I to była jedna z przyczyn decyzji o odejściu JP. Jeszcze dłuuuuuugo będzie szkoda.
Warsewicz po wejściu do zarządu IC przez kilka miesięcy jawnie blokował niemal wszystkie decyzje głosowaniem na "nie". Zastraszeni kolejarze z zarządu - widząc co się święci (czyli mając w perspektywie usunięcie za "niesubordynację" wobec potencjalnego przyszłego szefa) głosowali również przeciw. Normalne zarządzanie spółką stało się niemożliwe.
Jassssne?! Bo zastraszonym kolejarzom było dokładnie obojętne, z przedstawicielem której opcji politycznej będą pracować. Zastraszonym kolejarzom zależało jedynie na utrzymaniu się w zarządzie. A, że i wcześniej byli też zastraszeni, to nie mieli specjalnych oporów moralnych. Na zasadzie: a co ja się będę kopał z koniem. Nawet w interesie firmy. Zasługi i porażki Prześlugi też są znane. Każdy też masz swoje pięć minut. Trudno je później powtórzyć. A manifestacja była udana. Też tak kiedyś zrobiłem. I co mi po tym?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum