No bo, na litość boską, dlaczego ilekroć wydarza się katastrofa, to wszystkie media i autorytety prześcigają się w obwinianiu maszynistów/dyżurnych i innych szeregowych pracowników kolei?
tak naprawde z tego powedu ze to byli ludzie ktorzy miely bezposredni wplyw na odprawe i prowadzenie tych pociagow. np prezdydent nie sidzial ani w nastawni ani w lokomotywie, wiec co on ma bezposrednio do tej katastrofy?
jezeli zwrotnica kombuda sie zaciela to jest to powod do reklamacji i rzadania naprawy / wywiazania sie z oferty modernizacji. jednak nie jest to powodem katastrofy. zacieta zwrotnica nie tlumaczy lekkomyslnego puszczenia za pomoca sz skladu na czolowe zderzenie przez czlowieka w moich oczach.
dlaczego dyzurnej ze sprowy nikt sie nie czepia jest dobrym pytaniem...
jak porownywana jest katastrofa lotnicza prezydenta w katyniu- tutaj tez chyba za duzo teori spiskowych bylo. zadaniem reportu MAK bylo ustalenie przyczyny katastrofy i nic wiecej.
a slaby stan lotniska nie byl przyczyna.
przez to ze stan lotnicka byl slaby panowaly tam ograniczenia co chodzi o minimalna pogade ktora umozliwia ladowanie. pogoda w danym dniu byla ponizej tych limitow .
pilot postanowil ignorowac te limity ze znanym skutkiem. to byla przyczyna, nie stan lotniska.
tak pragmatycznie muwiac np. slaby stan drogi z ograniczeniem predkosci nie jest ani wytlumaczeniem ani przyczyna ze wjechales samochadem w row ignorujac te ograniczenia bym powiedzial.
A z innej beczki: nie wiem czemu Prokuratura nie zajmuje się dyzurną ze Sprowy/Sprowej.
Skąd wiesz, że się ją nie zajęła?
Prokuratura dla dobra śledztwa nie powinna afiszować się publicznie ze swoimi działaniami, aby uniknąć ewentualnego matactwa ze strony osób, które w sposób pośredni mogą odpowiadać za tę katastrofę. A jakie to mogą być osoby, prokuratura wie m.in. od nas. Dziś przekazaliśmy Prokuraturze Okręgowej w Częstochowie kolejne informacje, które zebraliśmy od kolejarzy z IZ Kielce. Z przyczyn oczywistych nie mogę mówić o szczegółach.
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Tu nie chodzi o tworzenie teorii, scenariuszy, opowieści i tp.
Pan Ozimek jako prokurator działa w interesie publicznym, czyli moim, Twoim ,Pana ,Pani, społeczeństwa. I ma z tego tytułu zwierzchność nad Państwową Komisją Badania Wypadków Kolejowych. Pan Ryś może sobie uważać pana Ozimka za kogo chce - to jego sprawa. Ale musi współpracować. O tym,czy treść "wysłuchania" dyżurnego jest dla śledztwa bardzo/mniej ważna także decyduje pan Ozimek.
Jako że pan Ozimek pracuje w moim imieniu, ja, obywatel RP, czuję się zignorowany przez pana Rysia, bo nie był łaskaw podzielić się wiedzą na temat katastrofy z panem Ozimkiem. I tyle.
A ja jeszcze w temacie:
1) zmian w instrukcjach:
- po co dokonano zmiany, aby nie zmieniać osygnalizowania czoła pociagu przy jeździe po lewym, kiedy blokada jest przystosowana? Nikt nie wie i nie pamięta.
- taka sama zmiana nastąpiła w instrukcji o prowadzeniu ruchu Ir1, jeśli blokada na szlaku jest przystosowana to nie trzeba wydawać rozkazów, nawet informacyjnie o zamknięciu toru i wprowadzeniu ruchu jednotorowego dwukierunkowego, rozkazów NRob?
2) procedur na kolei:
- jesli zwierzchnik idzie na posterunek i stwierdza nieprawidłowość ma odsunąć pracownika, ściagnąć podmianę, ale też przejmuje obowiązki ISDR - nie mając aktualnej autoryzacji, pouczeń i egzaminów??? To bezpieczna procedura? Zdarzył się wypadek, zwierzchnik idzie na posterunek i przejmuje obowiązki ISDR? Dlaczego?
[ Dodano: 19-03-2012, 23:13 ]
pralatto napisał/a:
Tu nie chodzi o tworzenie teorii, scenariuszy, opowieści i tp.
Pan Ozimek jako prokurator działa w interesie publicznym, czyli moim, Twoim ,Pana ,Pani, społeczeństwa. I ma z tego tytułu zwierzchność nad Państwową Komisją Badania Wypadków Kolejowych.
P.
I pewnie z racji dania ciała w tym wypadku Komisja nagle pokazuje medialnie wyniki ponad półrocznego dochodzenia z "uciekających" wagonów. Chcą się jednak wykazać
_________________ człowiek rodzi sie głupi i umiera głupi, są wyjątki - niektórzy umierają jeszcze głupsi
Katastrofa pod Szczekocinami: co wie Przewodniczący Ryś
Mija drugi tydzień od tragicznego zderzenia pociągów pod Szczekocinami. I choć coraz więcej wiemy o przebiegu wypadków które doprowadziły do nieszczęścia, to coraz mniej rozumiemy z tego co się wydarzyło i co dalej się z tą sprawą dzieje. I nie chodzi wcale o sensacje serwowane przez prasę bulwarową, lecz o co najmniej niezrozumiałe wypowiedzi tak zwanych czynników oficjalnych…
Oto dla Przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych przyczyną wypadku było niewłaściwe funkcjonowanie zwrotnicy nr 4 na stacji Starzyny. Co ma myśleć o tym przeciętny Kowalski? Ano, zawinił producent owej zwrotnicy, albo (czemu nie) pracownicy PLK odpowiedzialni za jej serwis. Prawda zaś jest taka, że niesprawna była nie tyle zwrotnica, co jej napęd. Na pozór niewielka różnica - zresztą nawet najlepszym urządzeniom wiodących producentów zdarzają się awarie. Tyle tylko, że wedle napływających informacji awarie napędu tej zwrotnicy nie należały do rzadkości. W fakcie tym nie ma nic zaskakującego – od lat PLK-a nie może doprosić się od producenta usunięcia wady polegającej na utracie przewodzenia poprzez zamarzanie styków zdarzające się w okresach takich jak przedwiośnie, gdy po intensywnym parowaniu w ciepły słoneczny dzień wykroplona na stykach wilgoć błyskawicznie zamienia się w lód, unieruchamiając sterowanie napędem. Oczywiście nie jest to jedyny napęd zwrotnicowy dopuszczony do stosowania w PLK, tyle tylko, że jest… tańszy od swoich konkurentów. Czyja to wina zapyta przeciętny Kowalski? Po pierwsze nie firmy która w ramach robót torowych montowała zwrotnicę - bo to zadanie należy do zakresu robót SRK. Nie do końca też wykonawcy tych robót, który może wnioskować o położenie takiego a nie innego napędu, ale decyzja należy do Zamawiającego, czyli PLK. Wreszcie nawet nie specjalistów PLK, od lat użerających się z producentem awaryjnego napędu. Winny jest system zamówień publicznych, w ramach którego rozstrzygającym kryterium jest cena oferowanych urządzeń, bez względu na ich walory funkcjonalno-techniczne.
Ten chory system (nareszcie obiecują nam zmianę) miał jak się zdaje istotny wpływ na wybór wykonawcy systemu SRK na linii Starzyny-Kozłów. I właśnie ten system i jego działanie – nie tylko feralnego 3 marca, osnuwa medialna mgła, na którą składają się wypowiedzi już naprawdę zdumiewające. Oto kolejna próbka talentu erystycznego Przewodniczącego Rysia:
"My obecnie analizujemy, czy opracowany system zakresu bezpieczeństwa w tamtym okresie, kiedy był opracowany dla tej linii, był należycie widziany. Oczywiście uwzględniamy wszystko. W tamtym okresie, czyli 4 miesiące temu, uruchamiając urządzenia, uruchamiając tę linię, nie było możliwości wielu sytuacji przewidzieć. Wszyscy uczymy się do śmierci. System zarządzania bezpieczeństwem to dokument, który jest opracowywany na daną chwilę, ale on nie przewiduje wielu rzeczy, które normalnie jesteśmy w stanie przewidzieć. Dopiero wypadki nas uczą, czego jeszcze nie udało nam się przewidzieć. I to jest rola Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych."
Ktoś wie co pan Przewodniczący miał na myśli? Zawiły wywód sprowadza się do tezy, że w dziedzinie srk nic nie da się do końca przewidzieć, a wybór systemu srk to technologiczny totolotek – trudno przewidzieć, co dostawca zamontuje, ale z góry lepiej założyć że nie będzie toto niezawodne… Pięknie, aż chce się pana Przewodniczącego zapytać: czy na przykład 30 lat bezwypadkowej eksploatacji francuskich TGV to przypadek, zbieg okoliczności, czy łaska Opatrzności? Czy naprawdę nawet seria błędów dyżurnych ze Starzyn i Sprowy musiała doprowadzić do katastrofy? Czy od systemu zbudowanego w epoce urządzeń cyfrowych nie można wymagać zaprogramowania funkcji zatrzymania ruchu w chwili zdetektowania ruchu dwóch pociągów po tym samym torze w przeciwnych kierunkach? Czy Przewodniczący Ryś mógłby wyjaśnić jakim cudem jednocześnie: dyżurny w Starzynach na swoim pulpicie, a dyżurna w Sprowie na monitorze nie dostrzegli zobrazowania sytuacji na torze nr 2, po wjeździe na ten tor TLK z Przemyśla? Przecież liczniki osi musiały zdetektować oba pociągi i przekazać ten sygnał do nastawni, gdzie na urządzeniach wyświetlić powinny się sygnały ruchu obu pociągów. Toż nawet technika sprzed ponad półwiecza pozwoliłaby dostrzec w porę niebezpieczeństwo. Ilustruje to scena z kultowego filmu „Ekspres von Ryana”.
Film z 1965 roku przedstawia fikcyjne wydarzenia z lata 1943 roku (ale już technika srk pokazana w filmie to lata 50-te). Przejazd pociągu z jeńcami alianckimi przez Mediolan udaje się wyłącznie dzięki „oślepieniu” centrali sterowania, tylko poprzez fizyczne zniszczenie jej łączności z urządzeniami przytorowymi. Co „oślepiło” parę dyżurnych ze Starzyn i Sprowy? Czy system wyświetlił stan na torze nr2? Czy jest możliwe, że jednocześnie oboje dyżurni nie zauważyliby nadciągającej katastrofy?
Na odpowiedzi na te pytania przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Na dziś jednak pozostajemy pod wrażeniem wciąż narastających wątpliwości, czy aby głównym winnym katastrofy nie był niedawno zainstalowany system. Cóż, nawet jeśli dwójka pracowników PLK popełniła błędy (czego nikt nie podważa), to okoliczności temu towarzyszące świadczą, że od dłuższego czasu przyzwyczaili się, że na nowo oddanym odcinku „nic nie działa jak należy”. Czy stan takiej długotrwałej prowizorki z improwizowanym sterowaniem ruchem to standard, do którego doświadczeni kolejarze powinni przywyknąć?
W naszym komentarzu nazajutrz po katastrofie intuicyjnie napisaliśmy:
W postępowaniach przetargowych (na systemy SRK – dopisek J.K) trzeba skończyć z dyktatem najniższej ceny, oraz presji nierealnych terminów realizacji. Procedury inwestycyjne w obszarze sterowania ruchem kolejowych powinny premiować nie najniższą cenę i najkrótszy czas realizacji, a najwyższą jakość za którą idzie niezawodność działania i najwyższy aktualny poziom technologicznych rozwiązań. Rozwiązań eliminujących praktycznie groźbę katastrofy spowodowanej błędem człowieka, wadliwymi procedurami, awarią urządzeń, czy działaniem siły wyższej; słowem w pełni gwarantujących bezpieczeństwo, a nie tylko dających gwarancje warunkowe. Od dostawców tych systemów powinniśmy wymagać (i egzekwować) udokumentowania deklarowanych standardów, zapewnienia serwisu i utrzymania sprawności tych urządzeń. Umowy jakie PLK zawiera z dostawcami i wykonawcami systemów i urządzeń SRK powinny rozciągać się na cały okres ich założonej eksploatacji. Bez względu na koszty w trybie pilnym należy przyśpieszyć i rozszerzyć program wdrażania ETCS na polskich kolejach; choćby kosztem cięcia innych ważnych inwestycji.
Po wypowiedzi pana Przewodniczącego Rysia nabrać można przekonania, że z jakiś bliżej niewiadomych względów na realizację powyższych postulatów przyjdzie nam nieco poczekać. Oby tylko nie do kolejnej katastrofy, bo nauki Przewodniczącego Rysia stanowczo powinny zakończyć się na przypadku Szczekocin.
Przypominam, że prowadzimy zbiórkę pieniędzy dla Victorii, która jechała feralnym IR "Jan Matejko" Warszawa - Kraków. Victoria nadal przebywa w szpitalu. W przyszłym tygodniu ma wrócić do domu.
Nieważne co wie. Ważne z kim trzyma. Jeśli trzyma z wierchuszką PKP to ta cała komisja Rysia jest tak wiarygodna jak komisja Millera ws. "katastrofy" smoleńskiej, zaś ustalenia PKBWK będzie można o kant dupy potłuc.
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Noema, masz rację. PKBWK to agenda rządowa, podobnie jak UTK. Obie instytucje podlegają ministrowi transportu, podobnie jak Grupa PKP. Mamy więc de facto konflikt interesów. Komu więc zaufać? Tylko prokuraturze, która (teoretycznie) jest niezależna i nie ma służbowych powiązań z dygnitarzami PKP.
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Beatrycze, ale prokuratura szuka winnych popełnienia przestępstwa, a nie przyczyn. Niekiedy to zasadnicza różnica. Może np. nie być przestępstwa i wtedy umorzy postępowanie. A przyczyny pozostaną. Winnym może być tylko człowiek - osoba fizyczna. Jeśli przyczyna/"wina" leży po stronie organizacji/firmy, gdzie nikomu w środku nie można przypisać winy - także będzie umorzenie, lub ew. kara finansowa. A przyczyny pozostaną.
mpuchatek, teoretycznie masz rację, ale nie do końca. Prokuratura szuka winnych katastrofy. Musi więc pozyskać dowody, aby móc wnieść do sądu akt(y) oskarżenia. A dowody są wypadkową przyczyn. Dlatego też prokuratura prowadząc śledztwo szuka również przyczyn katastrofy (bezpośrednich i pośrednich), nie oglądając się na PKBWK z panem Rysiem na czele.
Problem polega na tym, że w prokuraturze nie ma fachowców kolejowych. Prokurator zna się na prawie i na prowadzeniu śledztwa, ale ma mgliste pojęcie o kolei. Z tego względu prokuratura uzależniona jest od biegłych i od tego co przekaże/udostępni PKP PLK i co ustali PKBWK.
Stąd nasz apel do kolejarzy z IZ Kielce, aby przekazywali nam informacje, które mogą mieć znaczenie dla śledztwa. Prokuraturze trzeba podpowiedzieć, zasugerować, naprowadzić na ślad, generalnie pomóc. Bo jeśli my tego nie zrobimy to kto? Przecież władze PKP PLK same z siebie nie podadzą prokuratorom na tacy niewygodnych dowodów i faktów, które mogłyby ich obciążać.
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Prokuratura w każdym postępowaniu posiłkuje się opiniami biegłych z dziedziny zaistniałego zdarzenia.
Stara zasad mówi że kij ma zawsze dwa końce, apelowanie więc do zainteresowanych aby sami przekazywali informacje na podstawie których mogą im zostać postawione zarzuty jest zaskakujące.
W tym co pisze Beatrycze jednak coś jest. Pod warunkiem, że wszystko będzie skopiowane, będzie tam potwierdzenie odbioru przez prokuraturę i zeskanowane i przygotowane do ewentualnej publikacji w necie.
No i materiały te przydadzą się pewnie także obrońcy oskarżonego (-nych).
pospieszny, ale my nie apelujemy do prezesów, dyrektorów i naczelników z PKP PLK tylko do szeregowych kolejarzy z IZ Kielce, którzy wiedzą o machlojach i zaniechaniach swoich przełożonych mających związek z linią 64, na której doszło do katastrofy.
Pracowałam na kolei i z własnego doświadczenia wiem, że wbrew pozorom załoga zakładu wie więcej niż się dyrekcji wydaje. Problem w tym, że ludzie boją się mówić i/lub panuje swoista zmowa milczenia.
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum