Grad, załóż firmę, zatrudnij ludzi na etatach i daj im "godną zapłatę" (minimum średnią krajową). Pokaż jak to się robi. A dopóki nie pokażesz, to bądź łaskaw przymknąć swoją socjalistyczną jadaczkę i weź się do roboty. Uczciwej i wydajnej.
_________________ Gdyby głupota umiała latać, LOT miałby poważnego konkurenta w postaci PKP.
To ty zamknij swoją kapitalistyczną zachłanną i nienasyconą zjadaczkę i udaj się do przytułku jeśli nie umiesz prowadzić biznesu. I nie stwarzaj nieuczciwej konkurencji tym, którzy chcą prowadzić prawdziwy biznes, płacąc prawdziwie a nie tylko pozorując zapłatę.
Tak się składa, że prowadzę biznes od pewnego czasu i nie okradam pracowników oferując im umowy tzw. śmieciówki. Może ty mi odpowiesz na pytanie zadane w poprzednim poscie. Jeszcze raz to powtórzę. Jeśli ktoś jest skąpcem i złodziejem lub ofermą zatrudnia ludzi na śmieciówkach.
Grad, takie pytanie zadaj lepiej osobie, która pracuje na etacie i liczy na ZUS. Ja odkładam sobie co miesiąc pewną sumę na "nienaruszalne" konto. Poza tym (a może przede wszystkim) na ZUS nie ma co liczyć: już dzisiaj emerytura to śmiech, nie pieniądze. A co będzie za, powiedzmy 30 lat, skoro młodych ludzi będzie coraz mniej, emerytów - coraz więcej, a obecna polityka państwa bynajmniej nie skłania do zatrudniania na takie rodzaje umów, gdzie płaci się ZUS? Osobiście przewiduję, że zanim dożyję emerytury, ZUS się rozleci, a ludzie zostaną z ręką w nocniku. Poza tymi, którzy, tak jak ja, zabezpieczyli się na taką ewentualność.
Uważam, że składki na ZUS miałyby sens tylko i wyłącznie wtedy, gdybym odkładał na WŁASNĄ emeryturę, a nie na cudzą. Tak niestety nie jest, pracując na etacie co miesiąc traciłem ogromne sumy, które gdzieś przepadły.
Dodam jeszcze, że dla mnie prawdziwymi śmieciówkami są dzisiaj umowy o pracę, bo pracodawcy zatrudniający na takich umowach oferują siłą rzeczy niewielkie pieniądze.
Edycja:
Mała dla Grada: takimi epitetami możesz nazywać ludzi, którzy każą pracować ludziom za 6 zł/h na umowę o pracę, podczas gdy zatrudniając na umowę o dzieło, mogliby dawać więcej pieniędzy pracownikom, a jednocześnie ponosiliby mniejsze koszty. Jestem żywym dowodem, że tak jest. W pewnym wydawnictwie pracowałem na etacie, zarabiałem brutto 3300 zł, ale netto - 2200 (około). Potem pracowałem na umowę o dzieło. Pracodawca wydawał na mnie równo 3000 zł , z czego ja dostawałem dokładnie 2550 zł. Jeszcze raz zapytam: gdzie tu złodziejstwo?
_________________ Kłodzko-Wałbrzych - najpiękniejsza kolej świata.
Nie wiem gdzie mieszkasz ale u mnie czy umowa o prace czy umowa
zlecenie, dzielo rowna sie 1200 zl na rekę i podejrzewam ze na ogol tak jest. To prosze bardzo pdloz na emeryture z tej kwoty. Widze ze
panuje taka propaganda tutaj ze jak bedzie sie pracowalo na umowe o dzielo czy zlecenie to sie wiecej zarobi. W wiekszosci to bzdura. Propaganda rzadzacych i wiekszosci pracodawcow.
Oczywiście można powiedzieć, że należy samemu sobie składać na emeryturę. Oczywiście, że można. Przy 2000 zł. ile można odłożyć? 300 zł przypuśćmy więc po 40 latach pracy odłoży sie 144 000 zł. Ile wyniesie emerytura? Licząc tak jak ZUS średnie dożycie dla kobiety to 240 miesięcy więc emerytura wyniesie 600 zł.Przy umowie o pracę ta sama emerytura wyniesie 1200 zł. (drugie 300 zł składki zapłaci pracodawca). Poandto prywatne oszczędności tomnieją i po 240 miesiącach się kończą. ZUS wypłaca emeryture w takiej samej wysokości do smierci. Moja ciocia (93 lata) już od 35 lat pobiera emeryturę. Jej własne środki dawno by sie wyczerpały. Dlatego umowy śmieciowe muszą być w jakiś sposób ucywilizowane. Na pewno nie mogą byc podstawa stałego zatrudnienia. Oczywiście nie jestem za ich całkowita likwidacją ( nie tylko dlatego, że z nich korzystam) ale nie mogą one być sposobem na obniżenie kosztów pracy.
Ofelia, co to za wyliczenia? Nie słyszałaś o oprocentowanych rachunkach i procencie składanym?
http://www.inwestowanie.org.pl/html/calc-full3.html
Zakładając powyższe dane, po 40 latach i przy założeniu średniego oprocentowania 6% w skali roku, kapitał netto (po odtrąceniu podatku) wyniesie 495 907 zł!! Więc emerytura przy średnim dożyciu 240 miesięcy powinna wynieść 2066 zł. Jest chyba lekka różnica w porównaniu ze wspomnianymi 1200 zł z ZUS? I to przy założeniu, że te środki zamrażamy po tych 40 latach. Tymczasem one nadal pracują i myślę, że bez żadnego uszczerbku można by sobie wypłacać i po 3000 miesięcznie.
Tak właśnie gospodaruje naszymi pieniędzmi złodziejski ZUS - zamiast 3000 daje ochłapy w wysokości 1200.
Już nie wspominając, że w przypadku samodzielnego oszczędzania środki podlegają dziedziczeniu w przeciwieństwie do tych z ZUS, gdzie "wyparowują", jeżeli ktoś nie dożyje emerytury lub umrze w niedługim czasie po przejściu na nią.
Jesteśmy przez państwo okradani w majestacie prawa, tymczasem Ty i Tobie podobni jeszcze się z tego cieszą i oczekują tego w imię źle pojętego bezpieczeństwa.
Zobaczysz, za kilkanaście, kilkadziesiąt lat najprawdopodobniej okaże się, że Państwa nie stać na wypłacanie nawet i tych wdowich groszy i emerytury będą po 400-500 zł na dzisiejsze pieniądze. Chcesz takiego losu dla swojej córki?
W pewnym wydawnictwie pracowałem na etacie, zarabiałem brutto 3300 zł, ale netto - 2200 (około). Potem pracowałem na umowę o dzieło. Pracodawca wydawał na mnie równo 3000 zł , z czego ja dostawałem dokładnie 2550 zł. Jeszcze raz zapytam: gdzie tu złodziejstwo?
Pracodawcę taki ktoś na umowie-zleceniu kosztuje sporo mniej. Ale nie tylko o kasę chodzi. Za umową o pracę idzie szereg przywilejów i praw związanych z byciem pracownikiem, a nie tylko zleceniobiorcą. Więc jedna sprawa to pieniądze - pracodawcę kosztuje taki gość nieco mniej. Ale to nieco mniej to jest de facto na szkodę pracownika. Bo nie ma opłaconych składek i nie należą mu się jakieś dziwne ZUS'owe i inne świadczenia. W które niektórzy mogą nie wierzyć, ale jeśli są opłacane, to zawsze korzyść dla pracownika.
A druga kwestia to te prawa pracownicze. Wszystko gra, dopóki mamy do czynienia z zawodami, gdzie pracownik dyktuje warunki i nie da się orżnąć. Ale jak ktoś startuje na niskopłatną prostą pracę i dostaje umowę-zlecenie, to pracodawca zaoszczędzi na składkach, a jeszcze dodatkowo będzie mógł gościa "luźniej" traktować, bo nie ogranicza go kodeks pracy.
Niestety sporo bzdur i uogólnień lata w kwestii tych umów, a to przecież prosta matematyka. Załóżmy, że pracownik na etacie to koszt dla firmy rzędu 3500zł. To, że pracownik na ręke dostaje z tego 2500zł, nic nie znaczy. Całe te 3500zł minus podatki pośrednio to są "jego" pieniądze - w postaci jakichś składek.
Teraz firma daje umowe-zlecenie i już koszt pracownika spada do np. 3000. Pracownik dostaje teraz na rękę 2800 i jest szczęśliwy - więcej zarabia! A tymczasem koszt dla firmy spadł o 500zł. Czyli to pracownik stracił tak naprawdę 500zł.
Uczciwa sprawa byłaby, gdyby pracownik dostał te całe 3500zł - tyle samo ile firma na niego wydaje na etacie - i roporządzał nimi jak chce. Opłaci sobie składki, to opłaci. Nie, to nie. Tylko że to znowu bajania o idealnym świecie, gdzie każdy myśli rozsądnie i umie oszczędzać.
Szczerze się zdziwię, jak coś w tej kwestii ustawodawca zmieni. Z obu stron barykady dwie silne grupy rzucające się sobie do gardeł i co by nie zmienić, to komuś się narażą. Prosto można by się też wykręcić mówiąc ludziom: po co podpisujecie te złe umowy, skoro takie złe? Jakby nie znaleźli jeleni na umowę-zlecenie, to by w końcu musieli płacić więcej. Ale to znowu bajania o idealnym świecie.
Zaledwie nieco ponad 3 proc. Polaków musi pracować bez etatu. Umowy śmieciowe to margines.
Obraz naszego rynku pracy jest zupełnie inny, niż malują go związki zawodowe i opozycja. Z danych przygotowanych dla „Rz" przez resort pracy wynika, że na 16,2 mln pracujących Polaków 9,1 mln ma stały etat, 3,4 mln czasowy, a 3 mln prowadzi działalność gospodarczą. Jedynie 0,7 mln pracuje na podstawie umów- zleceń i o dzieło. Dane dotyczą 2012 r.
Z tego zestawienia wynika, że na tzw. śmieciówkach pracuje margines zatrudnionych. Spróbowaliśmy, na podstawie rozmów z ekspertami i własnych obliczeń, oszacować dokładniej to zjawisko.
Według naszych wyliczeń na umowach śmieciowych pracuje 600 tys. osób. To zaledwie 3,7 proc. pracujących.
Polscy pracodawcy są liderami w Europie, jeśli chodzi o ilość zawieranych umów o pracę na czas określony. Popularność tych umów wynika m.in. stąd, że rozwiązują się one same z nadejściem terminu, na jaki zostały zawarte. Pracodawca ma więc gwarancję, że po przewidzianym czasie trwania umowy, nie będzie miał problemu z rozstaniem się z pracownikiem - mówi wprost Sławomir Paruch, radca prawny specjalizujący się w prawie pracy i wspólnik w Kancelarii Prawnej Raczkowski i Wspólnicy:
Szykują się zmiany w opłacaniu składek za umowy-zlecenia. Pracodawcy będą musieli zapłacić więcej, a pracownicy dostaną mniejsze wypłaty. Nowelizacja ustawy o ubezpieczeniu społecznym ma wejść w życie w ciągu kilku miesięcy.
Przedsiębiorcy będą musieli płacić ZUS od wszystkich umów-zleceń, dopóki ich wartość nie przekroczy wartości płacy minimalnej - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Viljar, to po pierwsze. A po drugie wszyscy zleceniobiorcy mogą podziękować związkom zawodowym, bo teraz zarobią mniej (spora część zarobionych pieniędzy zamiast na konto zleceniobiorcy trafi na konto ZUS-u). Odnoszę wrażenie, że związki zawodowe działają w interesie ZUS-u, któremu brakuje pieniędzy, a nie w interesie zleceniobiorców, którzy i tak żadnej emerytury z ZUS-u nie dostaną, bo ZUS już jest bankrutem i kwestią czasu jest upadek skrajnie niewydolnego systemu ubezpieczeń społecznych.
Warto wspomnieć, że dotychczas tylko pierwsza umowa-zlecenie podlegała obowiązkowemu oZUSowaniu, natomiast każda kolejna umowa mogła być oZUSowana dobrowolnie, wedle widzimisię zleceniobiorcy. Teraz oZUSowane będą wszystkie umowy. Tak oto socjaliści uszczęśliwiają ludzi na siłę!
Pracuj ciężko! Ludzie na socjalu czekają na twoje pieniądze !!!
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
SLD i OPZZ chcą ograniczyć zatrudnianie pracowników na tzw. umów śmieciowe.
Obie organizacje proponują by umowy-zlecenia lub umowy o dzieło zawierane z tym samym pracodawcą przez dwa lata po upływie tego okresu stawały się umowami o pracę. Gdyby pracodawca chciał uniknąć zatrudnienia pracownika na etat rozwiązując z nim po dwóch latach współpracę pracownik mógłby poskarżyć się do Państwowej Inspekcji Pracy. Ta zaś miałaby prawo nałożyć grzywnę na pracodawcę. Pracownik mógłby natomiast sam zrezygnować z etatu, jeżeli dotychczasowa forma zatrudniania bardziej by mu odpowiadała, składając pisemne oświadczenie w tej sprawie. Projekt ustawy OPZZ i SLD zaprezentują w piątek.
Jeden z moich byłych pracodawców co dwa lata zmieniał nazwę firmy (chociaż o jedną literę), żeby moc zatrudniać wyłącznie na umowy na czas określony. Nie wiem, na ile to legalne (właścicielowi się skarbówka zwaliła na łeb, ale nie wiem, czy z tego powodu), ale może to będzie uznawane za skuteczny sposób przez niektóre firmy?
_________________ Kłodzko-Wałbrzych - najpiękniejsza kolej świata.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum